Nie było dywersji w Kalinówce, największym składzie amunicji na Ukrainie. Główny wojskowy prokurator Anatolij Matios zaprzecza doniesieniom mediów. Dwa dni temu wybuchł tam pożar i zaczęły eksplodować pociski. Musiano ewakuować około 30 tysięcy mieszkańców okolicznych wiosek.

REKLAMA

Ukraińskie media od razu zaczęły sugerować, że doszło do aktu dywersji - separatyści albo Rosjanie wykorzystali do tej operacji samolot bezzałogowy.

Nie ma żadnych danych o obecności grup dywersyjnych, mówię to po przestudiowaniu materiałów Służby Bezpieczeństwa Ukrainy - oświadczył prokurator Matios.

Równocześnie prokurator przyznał, że do tej pory nikogo w sprawie pożaru na składzie amunicji nie aresztowano.

Zdaniem prokuratora śledztwo musi wyjaśnić, jak przestrzegano procedur ochrony na terenie składu amunicji. Już teraz jego zdaniem wiadomo, że ochrona była niewystarczającą i nie posiadała odpowiedniej ilości sprzętu. W sumie było to 17 pracowników ochrony na terytorium liczącym 60 hektarów. Także wojsko działało niezgodnie z przepisami i największy skład amunicji na Ukrainie ochraniało zaledwie kilka posterunków wyposażonych w broń przeciwlotniczą.

Główny prokurator wojskowy ujawnił także, że w innym składzie amunicji, gdzie znajdują się rakiety "Toczka U", zatrzymano dwóch nietrzeźwych oficerów odpowiedzialnych za ochronę bazy.

Zdaniem Ołeksandra Turczynowa, przewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, pożar w Kalinówce to największe straty wojskowe od momentu wybuchu konfliktu z Rosja i separatystami ze wschodu Ukrainy.

(mpw)