Były prezydent Francji Nicolas Sarkozy usłyszał zarzut wyłudzenia pieniędzy od schorowanej osoby w podeszłym wieku. Francuska prokuratura podejrzewa, że wzbogacił się o 6 milionów euro kosztem najbogatszej kobiety tego kraju - miliarderki Liliane Bettencour, która jest współwłaścicielką wielkiego koncernu kosmetycznego "L’Oreal".

REKLAMA
Zobacz również:

Prokuratura podejrzewa, że Sarkozy dostał - w ramach nielegalnego finansowania swojej kampanii wyborczej - około 6 milionów euro w gotówce. W zamian miał obiecać Liliane Bettencourt pomoc w ukryciu części jej dochodów przed fiskusem.

Już wcześniej zarzut korupcji i nielegalnego finansowania neugaullistowskiej Unii dla Ruchu Ludowego usłyszał były minister budżetu Eric Woerth, który jest również zamieszany w tę aferę. Według mediów prokuratura w Bordeaux, która zajmuje się aferą, chce również przesłuchać w tej sprawie byłego prawicowego szefa MSW Brice'a Hortefeux - jednego z najbliższych współpracowników Sarkozy'ego.

W związku z tzw. aferą Bettencourt, zarzut naruszenia tajemnicy korespondencji i bezprawnego zbierania danych usłyszał już w październiku ubiegłego roku szef francuskiego kontrwywiadu Bernard Squarcini. Chodziło o szpiegowanie reportera śledczego dziennika "Le Monde". Gazeta twierdzi, że wszystko zaczęło się od artykułu z 18-19 lipca, na temat głośnego skandalu polityczno-finansowego wokół Liliane Bettencourt. Znalazły się tam informacje obciążające ówczesnego ministra pracy Erica Woertha, podejrzewanego przez media o konflikt interesów i korupcyjne powiązania z otoczeniem dziedziczki koncernu L'Oreal Liliane Bettencourt. Gazeta podkreśla, że artykuł wywołał wściekłość w Pałacu Elizejskim, który kazał kontrwywiadowi wszczęcie śledztwa, żeby wykryć, kto był źródłem przecieku.

Według prasy, Squarcini kazał zdobyć billingi telefonów stacjonarnych i komórkowych dziennikarza "Le Monde", który zajmował się aferą Bettencourt. Konsekwencją tej sprawy było zwolnienie ze stanowiska "zdemaskowanego" przez służby specjalne wysokiego urzędnika w ministerstwie sprawiedliwości, który informował "Le Monde". Szef MSW ostatecznie przyznał, że kontrwywiad dotarł do billingów dziennikarza gazety, jednak zaprzeczył, by działał na polecenie Pałacu Elizejskiego.

Już prawie dwa lata temu francuska policja przeszukała też paryską siedzibę rządzącej wtedy centroprawicowej Unii dla Ruchu Ludowego. Policjanci z wydziału finansowego szukali dokumentów związanych z zarzutami wobec ministra pracy i byłego skarbnika partii Erica Woertha. Później przeszukane zostało mieszkanie i biuro Sarkozy’ego.