Pewna mieszkanka Bobrujska w środkowej Białorusi przez 14 lat przechowywała radioaktywny zegar. Był on... podarkiem ślubnym, ofiarowanym przez krewnego jej męża.

REKLAMA

O całej sprawie poinformowało białoruskie ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych.

Zegar został wymontowany z okrętu podwodnego w latach 70. ubiegłego wieku. Był przechowywany przez małżonków w komórce, ale drugi taki sam wisiał w ich kuchni na ścianie.

Mieszkanka Bobrujska postanowiła po latach sprawdzić, czy zegar nie jest radioaktywny, i przyniosła go do regionalnego ośrodka higieny i epidemiologii. Tam okazało się, że na powierzchni zegara promieniowanie gamma wynosi 8,8 mikrosiwertów na godzinę, podczas gdy norma wynosi 0,14 mikrosiwertów.

Ekipa ratunkowa zabrała zegary z mieszkania kobiety oraz z ośrodka higieny i epidemiologii, a w domu, w którym znajduje się mieszkanie (małżeństwa), zostaną przeprowadzone badania dozymetryczne - poinformował resort ds. sytuacji nadzwyczajnych.