Koniec kryzysu w paryskim Disneylandzie. Ten najpopularniejszy park atrakcji w Europie znowu oblegają nieprzebrane tłumy turystów. Dochody tej sławnej „krainy marzeń” wzrosły w ciągu ostatnich miesięcy prawie o jedną czwartą. Goście Myszki Miki tłoczą się w gigantycznych, niekończących się kolejkach. Przekonał się o tym korespondent RMF FM Marek Gładysz.
Tłok jest często tak duży, że turyści musza uzbroić się w potężną dozę cierpliwości i samozaparcia. Pierwsze wrażenie to szok, kiedy się widzi tak dużo ludzi rożnych narodowości! - mówi Markowi Gładyszowi turystka z Polski. Na stanie w kolejce do każdej atrakcji trzeba przeznaczyć godzinę czy nawet półtorej godziny - po to, by dostać się na kilkuminutowa rozrywkę! To zmarnowany czas, który można byłoby poświęcić na dużo przyjemniejszych rzeczy - skarży się jej koleżanka.
Powinni wymyślić nowe rozrywki dla ludzi stojących w kolejkach, którzy się nudzą! Na razie stoimy w tym samym miejscu już prawie godzinę i zaczynamy być zmęczeni. Po wizycie w paryskim Disneylandzie będę chyba potrzebowała dodatkowych wakacji, żeby odpocząć! - komentuje humorystycznie brytyjska turystka, ściśnięta z dziećmi w tłumie ludzi czekających na wejście do statku Piotrusia Pana. Korespondent RMF FM nie spotkał jednak nikogo, kto żałowałby, że do tego sławnego parku atrakcji przyjechał.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Największe tłumy przyciąga jednak niezmiennie starsza cześć parku - Myszka Miki, Kaczor Donald, Piotruś Pan, Śpiąca Królewna itd.. Szczególnie zachwycone są oczywiście dzieci, ale magia Disneya działa również silnie na dorosłych. To fajny powrót do lat dzieciństwa. Wracamy do tego, na czym się wychowaliśmy, co oglądaliśmy w telewizji i czytaliśmy w książkach - wyjaśniła Markowi Gładyszowi młoda turystka z Wrocławia.