We wtorek wieczorem 45-letni pracownik bostońskiego Northeastern University doznał obrażeń w trakcie otwierania paczki, w której umieszczony był ładunek wybuchowy. Druga podobna przesyłka okazała się niegroźna.

REKLAMA

"Bardzo ważne jest, aby się upewnić, że nasz kampus jest bezpieczny i będziemy utrzymywać go przez cały czas bezpiecznym" - cytuje NBC szefa uczelnianej policji Michaela Davisa. Boston nie zapomniał jeszcze o trzech ofiarach śmiertelnych zamachów bombowych w trakcie maratonu 2013 roku.

Policja potraktowała wtorkowy incydent poważnie. Wzywała społeczeństwo do zachowania ostrożności i zgłaszania wszelkich podejrzanych przedmiotów. Zaalarmowano także inne uczelnie, w tym Uniwersytet Harvarda i Massachusetts Institute of Technology.

Organy ścigania nie ujawniły jeszcze, w jakich okolicznościach paczki zostały dostarczone na teren uczelni. Jej pracownik doznał nie zagrażających życiu obrażeń rąk. Przewieziono go do szpitala. W sześciu gmachach uniwersytetu odwołano wieczorne zajęcia.

"Przeszukanie ujawniło także drugą podobną przesyłkę. Nasi saperzy uznali ostatecznie, że nie ma w niej nic groźnego. Miejsce incydentu jest zabezpieczone i toczy się śledztwo" - przytacza agencja Reutera wypowiedź nadinspektora bostońskiej policji Felipe Colona.

Do zbadania incydentu zaangażowano m.in. oddział bombowy policji, straż pożarną i bostońskie służby ratownictwa medycznego.

Zamachy w czasie maratonu

Miasto zostało wstrząśnięte zamachami z użyciem bomb domowej roboty w czasie Maratonu Bostońskiego w 2013 roku. Zginęły wówczas trzy osoby, a ponad 260 innych zostało rannych.

FBI wykryła wówczas, że ataki przeprowadzili bracia Tamerlan i Dżochar Carnajewowie. Pierwszy, starszy z nich, obywatel rosyjski, który miał zieloną kartę, zginął w wymianie ognia z policją. Drugiego, obywatela USA, skazano na karę śmierci. Byli pochodzenia czeczeńskiego.