​Minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto oświadczył, że na Ukrainie trwa przy wsparciu państwa kampania nienawiści przeciw węgierskiej społeczności. Szef dyplomacji mówił o tym w Radiu Kossuth.

REKLAMA

Na Ukrainie trwa praktycznie przy wsparciu państwa i za jego zachętą kampania nienawiści przeciwko członkom węgierskiej społeczności narodowej - powiedział Szijjarto. Według niego tę kampanię nienawiści zaaprobował w celu zwiększenia swej popularności prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, który chce startować w wiosennych wyborach prezydenckich.

Szijjarto oświadczył też, że nie jest prawdą, jakoby państwo ukraińskie nie miało nic wspólnego z ukraińską stroną internetową Myrotworec, na której opublikowano listę osób o podwójnym, ukraińsko-węgierskim obywatelstwie.

Projekt internetowy Myrotworec (Rozjemca) to inicjatywa pozarządowa, w ramach której wolontariusze dokumentują przestępstwa popełnione przez wspieranych przez Moskwę bojowników w Donbasie oraz dane ich zwolenników. Jak czytamy na stronie projektu, jego uczestnicy śledzą również działania wymierzone w bezpieczeństwo narodowe Ukrainy i porządek międzynarodowy.

We wtorek Myrotworec opublikował listę ponad 300 osób, obywateli Ukrainy i mieszkańców Zakarpacia, którzy mają także obywatelstwo Węgier. Wśród nich są ukraińscy urzędnicy państwowi, którym prawo zabrania posiadania dwóch paszportów. Państwowa administracja obwodu zakarpackiego zapowiedziała, że sprawdzi swoich urzędników pod tym kątem. Do bazy Myrotworca 28 września trafił także sam Szijjarto - za "zamach na suwerenność i jedność terytorialną Ukrainy, a także za otwarte groźby interwencji militarnej na Ukrainie".

W środę węgierskie MSZ wezwało m.in. w związku z tą sprawą ambasador Ukrainy na Węgrzech Lubow Nepop. Według słów wiceministra spraw zagranicznych Węgier Levente Magyara powiedziała ona, że państwo ukraińskie nie ma z tą stroną nic wspólnego.

Szijjarto oświadczył, że na stronę trafiły dane osobiste nieosiągalne z ogólnodostępnych źródeł, a tylko ze źródeł rządowych i służb specjalnych. Ponadto - jak podkreślił - jeden z szefów organizacji pozarządowej prowadzącej stronę pracował wcześniej w ukraińskich służbach specjalnych, a inicjator ruchu, który prowadzi stronę, obecnie pracuje w rządzie. Jako autora Myrotworca media ukraińskie wskazują wiceministra ds. terytoriów okupowanych Heorhija Tukę.

Z tego wypływa wniosek - oznajmił Szijjarto - że jest kłamstwem twierdzenie, jakoby państwo ukraińskie nie miało nic wspólnego z tą stroną. Dodał, że obowiązkiem państwa ukraińskiego powinno być zagwarantowanie bezpieczeństwa własnych obywateli, czego ewidentnie nie robi. "Dotąd nie zrobiło żadnego kroku", by ze strony Myrotworca zniknęły dane węgierskich obywateli mieszkających na Ukrainie.

W wypowiedzi dla telewizji M1 Szijjarto powiedział w czwartek rano, że Ukraina nieustannie łamie podstawowe normy i wartości, a także narusza swe międzynarodowe zobowiązania. Podkreślił, że Węgry będą przeciwko temu występować na wszystkich forach międzynarodowych.

Stosunki ukraińsko-węgierskie zaostrzyły się w 2017 roku, gdy parlament w Kijowie przyjął nową ustawę oświatową. Budapeszt oświadczył, że godzi ona w prawa mniejszości węgierskiej na ukraińskim Zakarpaciu, gdyż ogranicza prawo do nauczania w języku ojczystym. Z powodu sporu Węgry blokują m.in. posiedzenia Komisji NATO-Ukraina.

Konflikt jeszcze się zaostrzył po publikacji w mediach filmu wideo, który dokumentuje wydawanie paszportów mniejszości węgierskiej. Nagranie zostało wykonane w konsulacie węgierskim w mieście Berehowe; jego pracownicy proszą na nim nowych posiadaczy paszportów, by ukrywali przed władzami ukraińskimi fakt uzyskania drugiego obywatelstwa. W związku z tą sprawą Ukraina wydaliła w zeszłym tygodniu węgierskiego konsula, na co Węgry zareagowały wydaleniem jednego z ukraińskich konsulów w Budapeszcie.

W prorządowych mediach węgierskich pojawiają się coraz ostrzejsze teksty na temat Ukrainy. W czwartek jeden z założycieli Fideszu, znany publicysta prawicowy Zsolt Bayer napisał w dzienniku "Magyar Idoek", że "obecne kierownictwo ukraińskie to bez wyjątku łajdacy".

Według niego początkowo wszystkie "ograniczające prawa posunięcia przeciw mniejszościom" na Ukrainie były skierowane przeciw Rosjanom, ale niestety w kraju tym żyją także Węgrzy, Polacy i inni. Świetlany Zachód natomiast siedzi jak mysz pod miotłą, bo uważa za dopuszczalne pozbawianie rosyjskiej mniejszości praw. Ale nas to interesuje. Nie tylko z powodu Węgrów zakarpackich. Uważamy za niedopuszczalne także naruszanie praw tamtejszych Rosjan czy Rumunów - pisze Bayer.

Właśnie dlatego trzeba łajdackiemu ukraińskiemu kierownictwu jasno powiedzieć: w takich warunkach niech nawet nie marzą o członkostwie w NATO czy UE. Niech najpierw się nauczą jeść nożem i widelcem i zachowywać jak homo sapiens. Powiedzmy też wyraźnie, że z samymi Ukraińcami nie mamy żadnego problemu. Możemy nadal przyjmować na wakacje ich dzieci i leczyć ich rannych, jak dotąd. Ale Poroszenko i inni łajdacy są od teraz persona non grata - czytamy.

Dziennikarz innego prorządowego dziennika "Magyar Hirlap" Zoltan Veczan pisze zaś w czwartek, że działania Kijowa "stanowią unikatowy stop dążeń Trzeciej Rzeszy do uszlachetnienia rasy i (...) stalinowskiego multikulturalizmu".

(ph)