Udział w wydarzeniu zapowiedziały na Facebooku blisko trzy miliony użytkowników, jednak w pobliżu bazy wojskowej na pustyni w stanie Nevada pojawiła się jedynie setka osób. Jedna z nich zakończyła swój udział w imprezie w kajdankach. Powód? Oddanie moczu w pobliżu bramy wjazdowej bazy- donosi portal Onet o "szturmie" na słynną Strefę 51.

REKLAMA

Strefa 51 to część olbrzymiej bazy lotnictwa wojskowego USA, dwie godziny jazdy samochodem na północ od Las Vegas. Od wielu lat zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że na jej terenie - pod znajdującym się tam jeziorem - armia przetrzymuje UFO, które spadło w Nowym Meksyku w latach 40.

"Wszystkich nas nie zatrzymają"

W czerwcu na Facebooku powstało wydarzenie pod hasłem "Szturm na Strefę 51", którego pomysłodawca Matty Roberts zachęcał do znalezienia dowodów na istnienie kosmitów. Jak przekonywał, "wszystkich nas nie zatrzymają". Choć zdecydowana większość osób traktowała pomysł jako żart, rzecznik amerykańskiej armii ostrzegał w rozmowie z "Washington Post", że osoby próbujące wedrzeć się na teren bazy mogą zostać aresztowane lub postrzelone.

Ostatecznie w pobliżu bramy wjazdowej na teren Strefy 51 pojawiło się kilkadziesiąt osób. Wydarzenie przebiegło spokojnie, doszło jedynie do aresztowania jednej osoby "pod zarzutem publicznego oddawania moczu".

Jedną osobę zatrzymano "w celach śledczych". To wielka ulga, że nie jest tak źle, jak się spodziewaliśmy - stwierdził Kerry Lee, szeryf hrabstwa Lincoln.