Ofiara Romana Polańskiego Samantha Geimer, która wiele lat temu wybaczyła reżyserowi gwałt, jakiego dopuścił się na niej w 1977 roku, domaga się od prokuratorów w Los Angeles, by udzielili zgody na ujawnienie istotnych dowodów, dzięki którym Polański mógłby powrócić do Stanów Zjednoczonych. Zastępca prokuratora dla okręgu w Los Angeles został zmuszony przez sędziego do odczytania pisma, jakie wystosowała Geimer.

REKLAMA

Pan a także ci, którzy byli przed panem, nigdy nie chroniliście mnie, traktowaliście mnie z lekceważeniem, używając przestępstwa popełnionego przeciwko mnie na rzecz własnych karier - napisała w liście Geimer. Mieszkający obecnie w Paryżu Polański próbuje za pomocą prawników walczyć w sądzie Los Angeles o rozstrzygnięcie swojej sprawy. Jego reprezentanci zapowiadają, że nie przyjedzie do USA, dopóki nie otrzyma gwarancji, iż nie zostanie aresztowany.

Polański odsiedział w więzieniu 42 dni, zanim uciekł z Ameryki. Zrobił to po tym, gdy dowiedział się, że sędzia zamierza zmienić wyrok z 90 dni psychiatrycznej obserwacji na 50 lat pozbawienia wolności.

Adwokaci reżysera chcą zgody na ujawnienie zeznań zastępcy prokuratora z dystryktu Los Angeles, które w ich opinii mogłyby pomóc sprawie. Mają one związek z ustaleniami dotyczącymi poddania się karze, zgodnie z którymi Polański miał spędzić za kratami 48 dni. Sędziowie w Los Angeles odmawiają jednak dopuszczenia do sprawy tych zeznań. Sąd wyznaczył kolejne posiedzenie w tej sprawie na czerwiec.

Polański jest oskarżony o to, że w 1977 r. podał środki usypiające i alkohol 13-letniej wówczas Samancie Gailey (obecnie Geimer) i doprowadził ją do poddania się aktowi seksualnemu w domu aktora Jacka Nicholsona. Zgodnie z ustawodawstwem stanu Kalifornia kontakt seksualny z nieletnią traktowany jest jako gwałt.

Podczas procesu sądowego reżyser przyznał się do seksu z nieletnią, po tym jak w ramach nieformalnej ugody prokuratura obiecała mu rezygnację z innych zarzutów.

(mpw)