​Nowozelandzkie władze zatuszowały informację o próbie zamachu na brytyjską królową Elżbietę II - informuje brytyjska prasa, powołując się na wywiad, jaki kilkadziesiąt lat po incydencie udzielił nowozelandzki policjant.

REKLAMA

Do próby zamachu miało dojść w 1981 roku. Królowa była wówczas w nowozelandzkiej stolicy Wellington. Kiedy wysiadała z limuzyny, 17-letni chłopak - ukryty w pobliskim budynku - oddał w jej kierunku jeden chybiony strzał.

W tym czasie Elżbieta II witała czekający na nią tłum i nikt z tam obecnych nie zauważył incydentu, choć usłyszano odgłos wystrzału. Policja zapewniła obecnych na miejscu dziennikarzy, że dźwięk spowodował drogowy znak, który się zerwał i spadł na ulice. Potem wersje zmieniono, że były to wystrzelone sztuczne ognie.

Powodem tej konfabulacji, w której według zeznań byłego policjanta uczestniczył również nowozelandzki rząd, była obawa, że próba ataku na królową może zniechęcić ją do kolejnych wizyt w Nowej Zelandii.

Sprawcę szybko zatrzymano i skazano na 3 lata więzienia, jednak nie za próbę zamachu, tylko za nielegalne posiadanie broni. W towarzyszących procesowi dokumentach nie znalazła się żadna wzmianka o faktycznych okoliczności zajścia. Skazanego zobowiązano następnie do zachowania tajemnicy i zagrożono konsekwencjami, jeśli komukolwiek wspomni o nieudanym zamachu. Mężczyzna zmarł w 1997 roku.

(az)