​Nowe wątki sprawy zabójstwa słowackiego dziennikarza Jana Kuciaka prowadzą na Węgry - napisał w poniedziałek węgierski portal hvg.hu, podając, że chodzi m.in. o mężczyznę, który mógł sprzedać zabójcom broń.

REKLAMA

Dwóch Węgrów znalazło się w polu zainteresowania słowackich władz śledczych szukających zabójców Kuciaka. Od jednego mogli oni zdobyć broń, którą zabili dziennikarza śledczego i jego przyjaciółkę - pisze hvg.hu, powołując się na znajdujący się w posiadaniu portalu "policyjny raport europejski".

Według portalu, zabójcom mógł przekazać broń mężczyzna określany inicjałami L.K., który jest mieszkańcem węgierskiej miejscowości Zebegeny niedaleko Budapesztu przy granicy ze Słowacją. Według wcześniejszych ustaleń, zabójstwa dokonano za pomocą pistoletu kalibru 9 mm. Hvg.hu podaje, że informacja o tym Węgrze pochodzi od jednej z osób zatrzymanych w sprawie zabójstwa.

Na podstawie dokumentu (tj. raportu policyjnego), oprócz zeznań oskarżonego, na to, że Węgier miał coś wspólnego z bronią użytą przez zabójców, wskazują też różne "dane telekomunikacyjne" - czytamy.

Jak pisze hvg.hu, z przekazaniem broni mordercom zdaniem słowackich śledczych mógł też mieć coś wspólnego mieszkający w Kecskemecie, 100 km na południe od Budapeszu I.R.K., którym śledczy zainteresowali się z powodu danych komórkowych, gdyż on i L.K. dzwonili do siebie w momencie zabójstwa i bezpośrednio przed nim.

Jan Kuciak wraz z narzeczoną zostali zastrzeleni 21 lutego

27-letni Kuciak i jego 27-letnia narzeczona Martina Kusznirova zostali zastrzeleni 21 lutego w ich domu w miejscowości Velka Macza w kraju (województwie) trnawskim na południowym zachodzie Słowacji. Przed śmiercią Kuciak pracował nad materiałami dotyczącymi powiązań między osobami z otoczenia ówczesnego premiera Słowacji Roberta Fico a włoską mafią.

Zatrzymano czterech mężczyzn podejrzanych o współudział w zabójstwie Kuciaka. Jak pisze hvg.hu, dwóch z nich jest pochodzenia węgierskiego: Tamas Sz, który przypuszczalnie strzelał, oraz Zoltan A., który był pośrednikiem.

Hvg.hu pisze, że podejrzewa się, iż L.K. sprzedał broń za 3 tys. euro i osobiście przekazał ją Tamasowi Sz.

Tygodnik podał też, powołując się na źródła, które zastrzegły swoją anonimowość, że 25 października węgierska policja na prośbę słowackich kolegów przeprowadziła rewizję w kilku miejscach, m.in. w domu L.K., w siedzibie jego firmy i nieruchomości należącej do I.R.K. Skonfiskowano komputery i telefony, ale nie znaleziono broni.

Według naszych informacji dwóch mężczyzn przez długie godziny przesłuchiwano. Ale ponieważ na podstawie węgierskich przepisów karnych nie są na razie podejrzanymi, tylko świadkami, obaj mogli potem wrócić do domów - czytamy.

(ł)