W Norwegii zanotowano już cztery przypadki zachorowań po zjedzeniu – jak informuje tamtejsza prasa – mięsa importowanego z Polski. Media nie ustają w ostrzeżeniach, ale do tej pory norweskie laboratoria nie przedstawiły wyników żadnych badań.

REKLAMA

Pierwsze informacje na ten temat pojawiły się w prasie 25 października. Dotychczas - jak informują gazety - wystąpiły cztery wypadki zachorowań po spożyciu paczkowanego i mrożonego mięsa mielonego, wyprodukowanego przez masarnię w Oelen, po zmieszaniu polskiego mięsa i norweskiego surowca.

Partia mięsa wyprodukowana od 17 do 26 października, została wycofana ze sprzedaży. W masarni wstrzymano produkcję i przeprowadzono gruntowną dezynfekcję. Władze sanitarne informowały, że podgrzanie mięsa zawierającego bakterie salmonelli do ponad 70 stopni C likwiduje zagrożenie. Było ono rzeczywiście w tym wypadku poważne. Okazało się, że bakterie salmonelli w mięsie z masarni w Oelen to bakterie typu DT 104 i są odporne na dużą cześć antybiotyków.

Próbki wycofanego mięsa pobrano do zbadania. Jednak od samego początku podejrzenie padło na mięso importowane z Polski przez firmę Skandia Foods AS. 200 ton polskiej wieprzowiny zmieszano w masarni w Oelen z mięsem norweskim, jednak ani w Norwegii, ani w Finlandii i Szwecji salmonella nie występuje, a jej pojawienie się świadczy, że sprowadzono ją z zagranicy.

Salmonella występuje jednak m.in. w Danii i w Niemczech i do tej pory wypadki zachorowań na nią w Skandynawii były najczęściej spowodowane spożyciem mięsa, drobiu i jajek importowanych z tych krajów. Teraz dołączyła się do nich i Polska, wchodząc w ostatnim okresie na skandynawskie rynki ze swoją żywnością.