Po katastrofie na Śląsku oraz podobnych wypadkach w niemieckim Bad Reichenhall i czeskiej Ostrawie, sąsiedzi zza granicy zwracają baczniejszą uwagę na stan techniczny obiektów publicznych.

REKLAMA

Niemcy przede wszystkim zwracają uwagę na stan techniczny hal widowiskowo - sportowych. Zdaniem Federalnego Związku Sportowego większość z tych obiektów nie spełnia wszystkich norm bezpieczeństwa. Gminy bowiem, ze względu na oszczędność, decydowały się w większości na tanie konstrukcje. By doprowadzić hale do należytego stanu Niemcy musieli by wydać ponad 30 mld euro.

W Austrii, Czechach i na Słowacji, aby zapobiec śnieżnym katastrofom nawet gospodarze domów mieszkalnych zmuszeni są meldować nadmiar śniegu na dachach swych domostw. Za usunięcie śniegu odpowiadają strażacy. Czechy szczególną uwagę zwracają na dachy centrów handlowych, jak również wszelkie drogi ucieczkowe. Na Słowacji dodatkowo kontroluje się statykę stojących już hal.

Za naszą wschodnią granicą natomiast, mimo iż zimy są znacznie ostrzejsze niż w Polsce, a więc śniegu tam nie brakuje, akcja sprawdzania grubości pokrywy śnieżnej na dachach nie przybrała charakteru masowego. I choć dachy hal sportowych i innych dużych obiektów wywołują spory niepokój, Rosjanie nie zamierzają uczyć się na cudzych błędach. Usuwanie śniegu z dachów w Rosji było powszechne jedynie na początku grudnia, kiedy to w obwodzie permskim zawalił się dach basenu i śmierć poniosło 14 osób. Również dwa lata temu, gdy w Moskwie zawalił się dach parku wodnego, zamknięto do odwołania wszystkie tego typu obiekty w Rosji.