Niemiecki rząd chce zmusić Francję do głębszych reform finansowo-ekonomicznych, by ratować euroland. Według nadsekwańskiej prasy, berlińscy specjaliści mają przygotować plan reform dla władz w Paryżu.

REKLAMA

Według nieoficjalnych informacji, przygotowanie projektu zmiany francuskiej polityki gospodarczej zlecone zostało przez niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schäuble berlińskiej Radzie Ekspertów Ekonomicznych. Niemcy obawiają się bowiem, że jeżeli władze w Paryżu nie podejmą drastycznych kroków, to Francję ogarnie głęboka recesja ekonomiczna i francusko-niemiecka lokomotywa Unii Europejskiej przestanie istnieć.

Poproszony o potwierdzenie tej informacji Schäuble powiedział tylko, że prowadzone są "nieoficjalne dyskusje", których nie chce komentować. Z kolei zakłopotany premier Francji Jean-Marc Ayrault nie potwierdził tych doniesień, ale też ich nie zdementował - w przyszłym tygodniu spotkać się ma w Berlinie właśnie z ministrem Wolfgangiem Schäuble i kanclerz Angelą Merkel. Część paryskich komentatorów alarmuje, że Niemcy chcą rządzić Francją.

Bankowi Francji grozi recesja


Według przewidywań ekspertów centralnego Banku Francji, krajowi temu grozi recesja. Paryscy eksperci komentują, że świadczy to o tym, że przedstawiony cztery dni temu przez premiera Ayraulta plan ratowania francuskiej gospodarki jest niewystarczający. Kołem ratunkowym dla nadsekwańskiego biznesu mają być ulgi podatkowe. Żeby to sfinansować, konieczne będą nowe cięcia budżetowe i podwyżka VAT-u, przez którą podrożeje większość produktów i usług. Premier Jean-Marc Ayrault zapowiedział, że ulgi, które kosztować będą Francję 20 miliardów euro, przyznawane będą firmom przez trzy lata. Żeby załatać państwowy budżet, potrzebne będą jednak nowe cięcia w budżetówce oraz generalna podwyżka VAT-u - z 19,6 proc. do 20 procent.

Po ogłoszeniu planu wielu paryskich komentatorów oskarżyło francuski rząd o to, że sam nie wie, co robi. Wcześniej bowiem Ayrault ogłosił nałożenie wyższych podatków na przedsiębiorstwa, a teraz obiecuje ulgi fiskalne. Według wielu ekspertów, polityka, której główne kierunki nadaje socjalistyczny prezydent Francois Hollande, jest pełna sprzeczności. Do tego w czasie kampanii wyborczej Hollande sprzeciwił się podwyżce VAT-u zapowiadanej przez swego prawicowego poprzednika Nicolasa Sarkozy’ego. Obiecał, że jeżeli wygra wyścig do Pałacu Elizejskiego, to produkty i usługi nie zdrożeją. Związkowcy oskarżają szefa państwa o kłamstwo i grożą kolejną falą protestów.

Cięcia zapowiedziano miesiąc temu


Już ponad miesiąc temu socjalistyczny premier Jaen-Marc Ayrault zapowiedział największe od 30 lat cięcia budżetowe i podwyżki podatków. Szef rządu wyjaśnił, że w związku z pogłębiającym się kryzysem, wszyscy muszą solidarnie walczyć o uzdrowienie finansów publicznych. Reforma fiskalna ma umożliwić w przyszłym roku redukcję francuskiego deficytu budżetowego do 3 procent PKB. Protestują przeciwko temu związkowcy, radykalna lewica i prawicowa opozycja, według której dodatkowe opodatkowanie dużych przedsiębiorstw i zamożnych obywateli sprawi, że z kraju zaczną uciekać inwestorzy.

Po demonstracji w Paryżu na początku ubiegłego miesiąca, w której wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób, rząd pospiesznie obiecał, że zapowiedziana podwyżka podatków trwać będzie tylko dwa lata, a później obywatele będą oddawać fiskusowi mniej pieniędzy. Komentatorzy sugerują, że Hollande przestraszył się antykryzysowych protestów. W czasie tej wielkiej październikowej demonstracji Francuzi sprzeciwiali się ratyfikacji unijnego paktu fiskalnego, który zakłada zaostrzenie w większości krajów Unii Europejskiej dyscypliny budżetowej i który ma ratować pogrążający się coraz bardziej w kryzysie euroland. Precz z unijnymi cięciami budżetowymi! Precz z zamykaniem szpitali! Mówimy "won" tym, którzy chcą decydować o naszym losie na giełdzie! - skandowali. Wszędzie widać było portrety socjalistycznego prezydenta w formie listu gończego, bo według manifestujących wtedy Francuzów, Hollande jest dla państwa przestępcą, który gnębi najbiedniejszych.

Nie chcemy dołączyć do listy bankrutujących krajów, takich jak Grecja czy Hiszpania - Unia Europejska nie potrafi wyciągnąć nas z kryzysu! - mówił wtedy korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi młody paryżanin. Protestujemy przeciwko coraz ostrzejszemu zaciskaniu pasa! Tak samo było w Grecji - ludzie zdychają z biedy, a kryzys jest coraz większy! - tłumaczył inny Francuz.

Wielu komentatorów podkreśla, że - według sondaży - już teraz większość Francuzów nie wierzy, że Hollande szybko wyciągnie Francję z kryzysu.