Zmarła światowej sławy nowojorska projektantka mody Gloria Vanderbilt. Miała 95 lat. Informację o śmierci podał jej syn, znany dziennikarz telewizji CNN Anderson Cooper. Zasłynęła swoją linią dżinsów, które sprzedały się w milionach par.

REKLAMA

Była malarką, pisarką i projektantką, ale także wspaniałą matką, żoną i przyjaciółką - napisał jej syn we wspomnieniu opublikowanym przez CNN. Nazwał ją "wyjątkową kobietą, która kochała życie i żyła na własnych zasadach".

Urodzona w 1924 roku w Nowym Jorku Vanderbilt dorastała we Francji, gdzie przeprowadziła się jej matka po śmierci ojca; odszedł on, gdy Gloria miała zaledwie 18 miesięcy, zostawiając córce fundusz powierniczy, szacowany wówczas na 2,5 mln dolarów (równowartość dzisiejszych 33 mln dolarów). Była praprawnuczką Corneliusa Vanderbilta - XIX-wiecznego potentata przemysłu transportu kolejowego i morskiego, który dorobił się jednej z największych fortun tamtych czasów.

Po śmierci Vanderbilta matka Glorii stoczyła batalię sądową o opiekę nad córką z ciotką dziewczynki, siostrą zmarłego ojca, Gertrude Vanderbilt Whitney, która ostatecznie sprawę wygrała. Na podstawie procesu w 1982 roku nakręcono serial "Little Gloria... Happy at Last" (ang. Mała Gloria... Wreszcie szczęśliwa").

Gloria Vanderbilt zasłynęła przede wszystkim jako projektantka ubrań. Ikoną mody stała się w latach 70. XX wieku, dzięki jej słynnym, obcisłym niebieskim dżinsom, których sprzedała miliony par. Jak ocenia agencja Reutera, były one wówczas obowiązkowym wyposażeniem szafy stylowej kobiety.

Jej życie kręciło się wokół wybiegów, telewizji i teatru. Firma L'Oreal w latach 1982-2002 wyprodukowała osiem zapachów sygnowanych jej imieniem i nazwiskiem.

Miała czworo dzieci i czterech mężów. Spotykała się również z legendarnym aktorem Marlonem Brando czy piosenkarzem Frankiem Sinatrą. Jak ocenia Reuters, jej życie mogłoby posłużyć za scenariusze do dziesiątek oper mydlanych, romantycznych powieści czy wyciskających łzy filmów.