Parlament Europejski (PE) odrzucił w poniedziałek po południu wniosek frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, złożony przez europosła Ryszarda Czarneckiego (PiS), o przeprowadzenie debaty na temat sytuacji we Francji.

REKLAMA

Czarnecki, przedstawiając w PE wniosek EKR dotyczący debaty w sprawie - jak to ujęto - "kryzysu demokracji we Francji", podkreślił, że Francja jest jednym z dwóch najważniejszych państw UE. Jesteśmy bardzo zaniepokojeni sytuacją w tym kraju. Podczas ostatnich czterech weekendów na ulice francuskich miast wyszły setki tysięcy demonstrantów. Ponad 2 tys. zostało aresztowanych, blisko 900 osób zostało rannych - wskazał europoseł.

Dodał, że wcześniej w poniedziałek zaakceptowany został wniosek innej frakcji, aby rozmawiać o sytuacji w Czechach. Tak, jak PE zajmował się wcześniej sytuacją w Rumunii, sytuacją na Węgrzech, sytuacją w Polsce, tak też powinniśmy porozmawiać o sytuacji we Francji, bo jest to ważne z punktu widzenia interesów całej Unii Europejskiej - podkreślił Czarnecki.

Zwrócił uwagę, że taka debata jest też potrzebna, by uniknąć zarzutów o "hipokryzję i podwójne standardy, iż rozmowy w PE dotyczą tylko krajów Europy Środkowo-Wschodniej, a nie krajów Europy Zachodniej".

Szef PE Antonio Tajani poddał wniosek EKR pod głosowanie. Zdecydował jednak, że nie będzie to głosowanie elektroniczne, a przez podniesienie ręki. Po głosowaniu uznał, że wniosek został odrzucony.

Czarnecki powiedział PAP, że zdziwił go fakt, iż Tajani zdecydował się na przeprowadzenie głosowania metodą optyczną. Jego zdaniem europosłom niektórych frakcji zależało na tym, aby nie można było sprawdzić, jak głosowali poszczególni parlamentarzyści.

Grupa EKR zapowiedziała, że w środę wystąpi do Konferencji Przewodniczących PE o przeprowadzenie debaty na temat kryzysu demokracji we Francji w czasie kolejnej sesji plenarnej.

Ponieważ od wielu dni ogniskuje to uwagę całego świata i dochodzi do bardzo niepokojących wydarzeń, brutalności policji, zatrzymań i ogólnego chaosu, więc jest oczywiste, że Parlament, który wcześniej reagował znacznie energiczniej w bardziej wątpliwych sytuacjach, powinien o tym porozmawiać - powiedział przewodniczący Grupy EKR Ryszard Legutko.

Protesty "żółtych kamizelek" we Francji zaczęły się od sprzeciwu wobec zapowiadanej przez rząd podwyżki od stycznia 2019 r. akcyzy na paliwo. Mimo że władze przed kilkoma dniami ogłosiły, że zawieszają jej wprowadzenie na cały rok 2019, sobotnie demonstracje nie ustały, a przyczyną niezadowolenia ich uczestników jest cała polityka gospodarcza rządu prezydenta Emmanuela Macrona.

Minister finansów Francji Bruno Le Maire ostrzegł w niedzielę, że akcje protestacyjne ruchu "żółtych kamizelek" poważnie zaszkodzą gospodarce kraju.

Opracowanie: