Jedni zapalali cygaro i czekali na śmierć. Inni oferowali fortunę, by znaleźć miejsce w szalupie ratunkowej. Jeszcze inni sięgali po broń i popełniali samobójstwo. W chwili, gdy tonął Titanic i było wiadomo, że na ratunek nie ma już właściwie szans, niektórzy robili rzeczy, których wcześniej nie ośmieliliby się zrobić.

REKLAMA

Złą sławą okryła się rodzina Duff Gordon. Pan Cosmo podróżował ze swoją żoną Lady Lucille. Słynna brytyjska projektantka mody po tym, jak Titanic zderzył się z górą lodową wsiadła na pokład szalupy ratunkowej numer 1. Mimo że w pierwszej kolejności ratowano kobiety i dzieci znalazł się tam również jej mąż.

Gdy rozbitkowie dotarli do Nowego Jorku na pokładzie Carpatii rozpętała się prawdziwa burza. Prasa ujawniła przypadki uratowanych mężczyzn, którzy byli w łodziach ratunkowych. Wśród nich był właśnie Cosmo Duff Gordon. Media spekulowały, że Gordonowie mogli przekupić załogę liniowca. Nigdy im tego nie udowodniono.

Lady Lucille w czasie przesłuchania powiedziała, że nie pamięta, co działo się po tym, jak Titanic zatonął. Ale jedno jest pewne w 40-osobowej szalupie było tylko 12 osób. Pewne jest także to, że łódź numer 1 nie zawróciła, by ratować innych rozbitków.

Dziś sprawdza nie wzbudza już tak wielu emocji jak dawniej. Mieszkańcy Halifaksu skąd na ratunek wypłynęły trzy statki Mackay-Bennet, Minia i Montmagny podchodzą do sprawy ze zrozumieniem. Ludzie w szoku robili, co mogli, by się uratować; choć pewnie później przez lata wstydzili się tego.

Ci ludzie po prostu dobrze się bawili, cieszyli się swoim towarzystwem i nagle wydarzył się wypadek. zaczęły się dziać dziwne rzeczy, więc ludzie mogli się przestraszyć. A gdy zgasły światła i było ciemno, na środku oceanu, naprawdę ciemno - to musiało być przerażające - mówią.

Do Halifaksu przewieziono 150 ofiar katastrofy. Spoczywają na miejscowym cmentarzu.