Wypadek Michaela Schumachera był pechowy, miał miejsce przy małej prędkości - powiedziała na łamach "Bilda" menedżerka siedmiokrotnego mistrza świata Formuły 1 Sabine Kehm. Dziennik ustalił również inne okoliczności wypadku, do którego doszło w niedzielę.

REKLAMA

Jak podała gazeta, Schumacher przebywał na stoku wraz z 14-letnim synem Mickiem oraz grupą znajomych. W pewnym momencie, krótko przed godziną 11, córka jednego z kolegów przewróciła się, a były kierowca Ferrari chciał do niej podjechać i pomóc jej pozbierać się po upadku. Z nieznanych przyczyn Niemiec wjechał na warstwę świeżego, nieprzygotowanego śniegu, który oddzielał dwie trasy - każda z nich oznaczona była chorągiewkami.

Szybko okazało się, że pod niewielką warstwą śniegu ukryte były skały. Gdy Schumacher najechał na jedną z nich, stracił równowagę i upadł.

Miał ogromnego pecha, bowiem uderzył prawą częścią głowy w inną skałę. Wcale nie jechał szybko, chciał po prostu normalnie skręcić - opisała Kehm w rozmowie z dziennikiem. Schumacher miał na głowie kask, który rozpadł się w wyniku upadku.

Towarzyszący mu znajomi natychmiast zadzwonili po pomoc, a sanitariusze dotarli na miejsce po czterech minutach. Niemiec był przytomny, ale oszołomiony, rana na głowie krwawiła. Ratownicy zdecydowali się wezwać helikopter, który na stoku pojawił się około 11:30. Schumacher trafił do szpitala w Albertville-Moutiers, ale z międzylądowaniem, bowiem konieczna była intubacja, czyli wprowadzenie rurki do oddychania do krtani rannego. Około 12:40 Niemiec trafił do szpitala w Grenoble, gdzie przebywa obecnie w stanie śpiączki farmakologicznej.

Według czwartkowych doniesień, stan zdrowia Schumachera nadal jest krytyczny, ale stabilny.

W tym momencie ważne jest wsparcie rodziny i życzliwych osób. To zawsze pomaga
- podkreśliła Kehm. W szpitalu Schumacherowi towarzyszą żona, dwoje dzieci, ojciec i brat Ralf.

Sportowcy z całego świata przesyłają wyrazy wsparcia dla wybitnego zawodnika. Wśród nich bramkarze Arsenalu Londyn Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański, którzy znaleźli się na zdjęciu kilku piłkarzy tego klubu, trzymających koszulkę z napisem: "Wracaj szybko do zdrowia Schumi". Trener Arsene Wenger przyznał, że zawsze kibicował niemieckiemu kierowcy.

(jad)