We wtorek i środę odbędą się rewanżowe mecze ćwierćfinałowe piłkarskiej Ligi Mistrzów. Najciekawiej zapowiada się środowa rywalizacja Arsenalu Londyn z Villarealem i obrońcy trofeum Manchesteru United z FC Porto.

REKLAMA

We wtorek Bayern Monachium podejmie Barcelonę, a Chelsea Londyn zagra z Liverpoolem FC. Mało realne wydaje się, by mistrz Niemiec zdołał odrobić czterobramkową stratę sprzed tygodnia (0:4). Jedną nogą w półfinale są też londyńczycy, którzy wygrali na Anfield Road 3:1.

Manchester United czeka podróż do Porto. Obrońca trofeum nie ma łatwego zadania przed sobą. Po remisie 2:2 na Old Trafford w lepszej sytuacji wydają się być Portugalczycy. Przemawiają za nimi również statystyki. Jeszcze nigdy nie udało się angielskiemu klubowi pokonać "Smoków" na ich własnym stadionie.

Na FC Porto stawia ich były trener Jose Mourinho, który poprowadził ich najpierw do zwycięstwa w Pucharze UEFA (2002/03), a potem do triumfu w Lidze Mistrzów (2003/04). Obecnie prowadzi Inter Mediolan, który z obecnej edycji rozgrywek wyeliminowany został właśnie przez mistrza Anglii. To całkiem inna drużyna niż miesiąc temu. Mają poważny problem i w Porto muszą pokazać charakter. Będzie to trudna rywalizacja, bo Portugalczycy pokazali, że potrafią grać i na pewno się nie przestraszą - twierdzi Mourinho.

Łatwego zadania nie spodziewa się także pomocnik Czerwonych Diabłów Paul Scholes. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie będzie to spacerek. Oni świetnie potrafią grać przed własną publicznością, ale nie pierwszy raz jedziemy do przysłowiowej „jaskini lwa”. Musimy ten mecz wygrać i każdy z nas zdaje sobie z tego sprawę - powiedział.

FC Porto nie przegrało od dwudziestu spotkań i pewnie zmierza po mistrzostwo kraju, Manchester ma w tabeli Premier League punkt przewagi nad Liverpoolem, a ich najskuteczniejszym zawodnikiem w ostatnim czasie stał się 17-letni Federico Macheda.

Do Londynu na konfrontację z Arsenalem przyjedzie hiszpański Villareal. Remis 1:1 w pierwszym meczu w lepszej sytuacji stawia Anglików. W bramce Kanonierów zagra prawdopodobnie pod nieobecność kontuzjowanego Manuela Almunii Łukasz Fabiański, a na ławce rezerwowych zasiądzie Wojciech Szczęsny.

To nie koniec listy kontuzjowanych. Arsene Wenger nie będzie mógł skorzystać z obrońców Gaela Clichy'ego, Williama Gallasa i Johana Djouroua. W składzie Villareal zabraknie z kolei strzelca jedynego gola w pierwszym meczu pomocnika Marcosa Senny i Santiego Cazorly. Musimy wykorzystać to, że gramy u siebie, a wokół będziemy mieli własnych fanów. Villareal to dobry zespół, który preferuje ofensywny styl gry, dlatego też nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek błędy w defensywie - ocenił trener Arsenalu.

Hiszpanie nie błyszczą ostatnio formą. W ostatniej ligowej potyczce przegrali z Malagą 0:2. To była ich trzecia porażka w czterech ostatnich spotkaniach na własnym stadionie. Pewności siebie nie traci jednak szkoleniowiec Villareal, który twierdzi, że mamy jeden z najlepszych zespołów w Europie. Nie mam wątpliwości, że jesteśmy w stanie wygrać Ligę Mistrzów - powiedział Manuel Pellegrini.

Jeśli Liverpool potrzebuje dodatkowej motywacji przed spotkaniem z Chelsea, z którą w pierwszym meczu przegrało 1:3 to wystarczy, że spojrzy na przebieg ostatniego spotkania ligowego z Boltonem Wanderers. Zespół Euzebiusza Smolarka zdobył trzy gole w przeciągu ośmiu minut, ostatecznie przegrał mecz 3:4, ale pokazał, że londyńska defensywa bywa dziurawa.

Liverpool już w zeszłym roku trafił w fazie zasadniczej Ligi Mistrzów na Chelsea. Wówczas w półfinałowej rywalizacji zostali przez londyńczyków wyeliminowani. Do składu The Reds ma powrócić kapitan Steven Gerrard i pomocnik Javier Mascherano.

W mocno rezerwowym składzie i z trenerem Josepem Guardiolą na trybunach (został zawieszony przez UEFA na jedno spotkanie) wystąpi w Monachium FC Barcelona. Po wygranej 4:0 na Camp Nou nikt nie wierzy w awans Bayernu. Na ławce rezerwowych usiądą prawdopodobnie napastnicy Lionel Messi i Thierry Henry. W Katalonii zostanie obrońca Rafael Marquez.

Barcelona nie straciła gola od pięciu spotkań, a Victor Valdes ustanowił osobisty rekord, będąc niepokonanym od 453 minut. Bawarczycy walczą nie tylko o honor, ale także o posadę Juergena Klinsmanna. Coraz częściej mówi się o tym, że jego dni w Monachium są policzone, a uratować go może tylko cud.