Zwycięstwo prezydenta Emmanuela Macrona w wyborach prezydenckich nie oznacza triumfu. Naznaczone jest historycznie dobrym wynikiem skrajnej prawicy i strachem przed politycznymi i społecznymi wyzwaniami przed wyborami parlamentarnymi w czerwcu - ocenia wynik wyborów prezydenckich we Francji dziennik "Le Monde".

REKLAMA

Wybrany w niedzielę na druga kadencję z 58,54 proc. głosów Macron zapewnił, że usłyszał przesłanie Francuzów, niezależnie od tego, czy głosowali na niego czy przeciwko niemu - wskazuje francuski dziennik.

Nadchodzące lata na pewno nie będą spokojne — przytacza "Le Monde" słowa Macrona z jego niedzielnego przemówienia na Polach Marsowych. Obecny wynik jest znacznie słabszy niż w 2017 roku, gdy uzyskał 66,1 proc. głosów - podkreśla gazeta, wskazując na "rosnącą siłę skrajnej prawicy" we Francji.

Kryzys we Francji: Miliony nieważnych głosów i wysoka absencja

Wskaźnik absencji wyborczej (28,01 proc.) zbliża się do niechlubnego rekordu, z II tury wyborów prezydenckich w 1969 roku (31,1 proc.) - zauważa "Le Monde".

Francja przeżywa silny kryzys - przyznał cytowany przez dziennik premier Jean Castex, pytany o około 3 mln nieważnych głosów oddanych w niedzielę.

Dzisiejszy wieczór nie jest tylko radością. Jest zarówno radość z wygranej, jak i powaga, gdy się widzi, że Marine Le Pen poczyniła postępy w latach 2017-2022 - komentował z kolei w niedzielę sondażowy wynik wyborów minister gospodarki i finansów Bruno Le Maire.

"Ani Macron, ani Le Pen" - pod takim hasłem protestowali przed II turą studenci paryskiej Sorbony oraz Instytutu Nauk Politycznych (Science Po) w Paryżu. Z kolei w wieczór wyborczy doszło w kilku miastach do antyfaszystowskich i antykapitalistycznych zamieszek, w których protestujący krzyczeli: "Macron precz!" - przypomina "Le Monde".

Dziennik wskazuje również na zwycięstwo Le Pen w części terytoriów zamorskich Francji, jak Antyle (Indie Zachodnie) czy Gujana Francuska, gdzie liderka Zjednoczenia Narodowego uzyskała ponad 60 proc. głosów.

Wybory parlamentarne już w czerwcu

Przed wyborami parlamentarnymi 12 i 19 czerwca Macron musi zjednoczyć swój obóz, aby uzyskać stabilną większość, podczas gdy pojawia się ryzyko podziału między politykami jego partii LREM wraz z wielkimi ambicjami szefa skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej Jean-Luc Melenchona, który domaga się od prezydenta stanowiska premiera - analizuje gazeta.

"Le Monde" zastanawia się również, czy "skrajna prawica w kryzysowych czasach" dojdzie do władzy w 2027 roku podczas kolejnych wyborów prezydenckich w kraju.

Następne wybory prezydenckie dla skrajnej prawicy?

Wyniki wyborów prezydenckich we Francji to powód do zaniepokojenia w Europie - ocenia belgijski dziennik “Het Nieuwsblad" i wyjaśnia, że jeżeli prezydent Emmanuel Macron nie zmieni swej polityki to w wyborach 2027 roku może wygrać kandydat skrajnej prawicy.

Belgijskie media sporo miejsca poświęcają wynikom niedzielnej drugiej tury wyborów prezydenckich we Francji. Gazeta "Het Laatste Nieuws" zauważa, że rezultat głosowania był prawie identyczny jak przewidywały przedwyborcze sondaże.

Dziennik wskazuje na słabszy wynik Macrona niż pięć lat temu. "Jego autorytet jest znacznie mniejszy niż wtedy" - czytamy w "HLN". Gazeta wskazuje, że szansą Macrona jest zwycięstwo jego ugrupowania w zaplanowanych na czerwiec wyborach parlamentarnych.

Frekwencja najniższa od ponad pół wieku

W ocenie dziennika "De Standaard" znacznemu przebudowaniu uległa francuska scena polityczna. Zjednoczenie Narodowe, ugrupowanie rywalki Macrona Marine Le Pen, nie jest już partią skrajnie prawicową, natomiast znacznej radykalizacji uległa lewica skupiona wokół innego kandydata na prezydenta Jean-Luca Melenchona.

W czerwcowych wyborach parlamentarnych, zwanych we Francji trzecią turą wyborów prezydenckich, staną naprzeciwko siebie trzy bloki: centrowy skupiony wokół prezydenta, prawicowy reprezentowany przez partię Le Pen oraz lewicowy z Melenchonem na czele. Gazeta wskazuje, iż zwycięstwo centrystów Macrona wcale nie jest przesądzone.

Pesymistyczne scenariusze kreśli dziennik "Het Nieuwsblad" wskazując na niedzielną frekwencję, która była najniższa od 1969 roku oraz rosnące poparcie dla radykalnej prawicy. "Jeżeli Macron nie zmieni swojej polityki to w wyborach 2027 roku może wygrać kandydat skrajnej prawicy" - uważa "HN".