Pierwsze informacje były bardzo niepokojące. Służby ratunkowe z kurortu Tignes w Alpach Sabaudzkich we Francji donosiły, że pod lawiną, która przed południem zeszła z gór, mogło znaleźć się wielu narciarzy. Potem okazało się, że pod śniegiem było około 10 osób, które wydostały się z lawiny o własnych siłach.

REKLAMA

O zejściu lawiny informował m.in. dziennik "Le Parisien":

Selon des tmoins, il y a beaucoup de monde sous l'avalanche #Tignes https://t.co/TEtUNlGyC3 pic.twitter.com/oSSmhkF4nK

le_Parisien7 marca 2017

Les secours ont t rejoints par 8 pisteurs de Val dIsre et 2 chiens d'avalanche #Tignes https://t.co/TEtUNlGyC3 pic.twitter.com/DvQOH9QpEQ

le_Parisien7 marca 2017

Według ratowników, poszukiwano narciarzy, którzy znajdowali się na oznakowanej trasie.

Z powodu intensywnych opadów śniegu i złej widoczności do akcji ratunkowej nie można było wykorzystać helikopterów. Ratownicy z psami wyruszyli do akcji pieszo.

Jak się okazało, pod śniegiem znalazło się około 10 osób, które wydostały się z lawiny o własnych siłach.

Na trasie lawiny znajdowało się 25 osób.

EN DIRECT. Avalanche Tignes : de nombreux skieurs emports https://t.co/ze8kFWBxNg

le_Parisien7 marca 2017

Lawina zeszła około godz. 10 na niebieskiej, a więc dość łatwej trasie, o nazwie Carline w stacji narciarskiej Tignes. We wtorek rano w okolicy ogłoszono 4 stopień zagrożenia lawinowego w pięciostopniowej skali.

13 lutego lawina, która zeszła w tym samym ośrodku narciarskim w Tignes, zabiła czterech francuskich snowboardzistów: doświadczonego 60-letniego instruktora narciarskiego oraz ojca z synami w wieku 15 i 18 lat.

Lawina porwała snowboardzistów, gdy poruszali się pieszo poza szlakiem na wysokości ok. 2100 metrów n.p.m

(ug)