Opozycyjny rosyjski dziennikarz Arkadij Babczenko, który miał zostać zastrzelony w stolicy Ukrainy, nieoczekiwanie pojawił się wczoraj na konferencji prasowej Służby Bezpieczeństwa tego kraju. Dziś wiadomo, że miał zginąć przy okazji finału Ligi Mistrzów odbywającego się w Kijowie, a jego życie wyceniono na 40 tysięcy dolarów. Okazało się, że jego zabójstwo było inscenizacją, dzięki której udaremniono prawdziwą operację rosyjskich służb.

REKLAMA

Morderstwo przygotowywał były ukraiński żołnierz, który - według ukraińskich służb - dostawał instrukcje z Moskwy, zajmował się również handlem bronią.

Mężczyzna miał opuścić Ukrainę i wylecieć do Rosji. Właśnie wtedy został zatrzymany.

Prowokacja była ściśle tajna, przygotowywano ją dwa miesiące, chociaż rosyjski dziennikarz dowiedział się o niej miesiąc temu. O akcji nie wiedziała nawet rodzina Babczenki, dlatego wczoraj na konferencji prasowej dziennikarz przeprosił najbliższych.

Wczoraj Babczenko niespodziewanie pojawił się żywy na konferencji prasowej w towarzystwie ukraińskich służb specjalnych. Według szefa SBU Wasyla Hrycaka, służby ukraińskie natrafiły na ślad spisku rosyjskich specsłużb.

Byłem przygotowywany do tego od miesiąca. Mówili mi, że istnieje spisek na mnie, że już zapłacono, o ile mi wiadomo, 40 tysięcy dolarów. Zasugerowano mi, bym wziął udział w specjalnej operacji. Zgodziłem się- mówił Babczenko.

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zapowiedział, że Babczenko i jego rodzina będą mieli zapewnioną ochronę przez 24 godziny na dobę.

We wtorek wieczorem pojawiła się informacja o zabójstwie dziennikarza Arkadija Babczenki w jego mieszkaniu. 41-latek miał zostać zastrzelony. W lokalu była jego żona, która znalazła Babczenkę w kałuży krwi. Wezwano karetkę. Podano potem informację, że mężczyzna zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.

Jeszcze dzisiaj ukraińska policja opublikowała portret pamięciowy mężczyzny, który "zabił" Babczenkę.

Arkadij Babczenko to znany rosyjski dziennikarz. Był m.in. korespondentem wojennym, krytykował także politykę Władimira Putina, którego nazywał "uzurpatorem", a o samej Federacji Rosyjskiej mówił, że to "Mordor". W 2017 roku wyjechał z Rosji na skutek gróźb, jakie dostawał. Najpierw mieszkał w Czechach, potem w Izraelu. W ostatnich miesiącach mieszkał na Ukrainie, gdzie pracował w tatarskiej telewizji ATR.

(ph)