Co najmniej 234 osoby zginęły, a 400 zostało rannych od piątku w walkach, do jakich doszło w szeregach jemeńskich rebeliantów w stolicy kraju Sanie - poinformowała rzeczniczka Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża Sumaja Beltifa.

REKLAMA

Walki toczyły się między szyickimi rebeliantami z ruchu Huti oraz ich niedawnymi sojusznikami - stronnikami byłego prezydenta Jemenu Alego Abd Allaha Salaha, który został zabity przez Hutich w poniedziałek.

Do pierwszych starć doszło w środę 29 listopada, kiedy Huti chcieli przejąć kontrolę nad największym meczetem Jemenu, znajdującym się w centrum Sany. Przeciwstawili się temu ochraniający meczet i popierający Salaha strażnicy, wybuchły zacięte walki, które rozprzestrzeniły się na różne dzielnice miasta.

Intensywność walk zmalała w poniedziałek wraz z informacją o śmierci Salaha, który został zabity przez Hutich na południu Sany. Konflikt w szeregach rebeliantów dotyczył kontroli nad finansami i podziału władzy; pogłębił się w związku z podejrzeniami o tajne kontakty Salaha z Rijadem.

Tymczasem syn byłego prezydenta wezwał we wtorek do pomszczenia ojca i wystąpienia przeciwko wspieranym przez Iran Hutim - podała saudyjska telewizja państwowa al-Ekbarija.

Pokieruję walką, aż ostatni bojownik Huti zostanie wyrzucony z Jemenu - powiedział Ahmed Ali Salah. Wezwał zwolenników swego ojca do "odbicia Jemenu z rąk irańskiej milicji Huti". Reuters podaje, że na razie nie można zweryfikować tej wypowiedzi.

Do powstania przeciw Hutim wezwał w poniedziałek Jemeńczyków prezydent Jemenu Abd ar-Rab Mansur al-Hadi. W przemówieniu transmitowanym na żywo w saudyjskiej telewizji al-Arabija uznawany przez społeczność międzynarodową prezydent al-Hadi wezwał także do jedności i apelował o nowy rozdział w walce z rebeliantami Huti, których nazwał "irańskimi milicjami".

W Jemenie w wojnie domowej od początku konfliktu zginęło ponad 10 tys. ludzi. Od marca 2015 roku siły rządowe są wspierane przez sąsiednią Arabię Saudyjską, a Hutich walczących z władzami Jemenu wspiera szyicki Iran.

(az)