"Moskwa z szacunkiem odnosi się do wyboru narodu ukraińskiego - tym bardziej, że wybór ten jest nadzwyczaj wyraźny. Jednocześnie prawomocność tych wyborów została postawiona pod znakiem zapytania, gdy nie zapewniono możliwości głosowania trzem milionom obywateli Ukrainy, którzy żyją w Federacji Rosyjskiej" - tak rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow skomentował rozstrzygnięcie ukraińskich wyborów prezydenckich. Wedle nieoficjalnych jeszcze informacji, wygrał je - z miażdżącą przewagą nad dotychczasowym prezydentem Petro Poroszenką - aktor i komik Wołodymyr Zełenski.

REKLAMA

Centralna Komisja Wyborcza w Kijowie poinformowała w poniedziałek - po przeliczeniu 95 procent głosów oddanych w niedzielnej drugiej turze wyborów - że Zełenski uzyskał poparcie 73,17 procent głosujących, a ubiegający się o reelekcję Poroszenko zdobył 24,5 procent głosów.

Komentując ten rezultat, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaznaczył, że Rosja respektuje wybór obywateli Ukrainy, ale równocześnie oświadczył, że prawomocność wyborów "została postawiona pod znakiem zapytania, gdy nie zapewniono możliwości głosowania trzem milionom obywateli Ukrainy, którzy żyją w Federacji Rosyjskiej".

Wyraził również opinię, że jest "za wcześnie", by mówić o gratulacjach prezydenta Rosji Władimira Putina dla Wołodymyra Zełenskiego, a także "o możliwości wspólnej pracy".

Należy sądzić po konkretnych czynach, konkretnych krokach - wyjaśnił.

Powołał się również na fakt, że "na razie nie ma oficjalnych rezultatów wyborów".

Podobnych obiekcji nie miało wielu innych światowych przywódców - nie tylko krajów zachodnich, ale i państw poradzieckich: Mołdawii, Białorusi, Gruzji czy Kazachstanu - którzy złożyli już Zełenskiemu gratulacje.

Media w Rosji zwracają w tym kontekście uwagę, że po poprzednich wyborach prezydenckich na Ukrainie - z 2014 roku, które wygrał Petro Poroszenko - Kreml w ogóle nie wystosował oficjalnych gratulacji. Oficjalny komunikat ws. wyniku tamtego głosowania Centralna Komisja Wyborcza Ukrainy ogłosiła osiem dni po wyborach - a dopiero 18 dni po głosowaniu Kreml po raz pierwszy nazwał Poroszenkę prezydentem.

W 2004 roku, gdy przywódcą Ukrainy został prozachodni Wiktor Juszczenko, Władimir Putin złożył mu gratulacje 25 dni po wyborach, gdy decyzję CKW zatwierdził ukraiński Sąd Najwyższy.

Z kolei w 2010 roku gratulacje napłynęły z Moskwy już dwa dni po głosowaniu: ówczesny prezydent Dmitrij Miedwiediew pogratulował wówczas Wiktorowi Janukowyczowi "sukcesu osiągniętego w wyborach prezydenta".

Teraz Miedwiediew - obecnie na stanowisku premiera Rosji - napisał w poniedziałek w mediach społecznościowych, że "wybory na Ukrainie się odbyły", a ich rezultat "pokazał wyraźne zapotrzebowanie na nowe podejście w rozwiązywaniu problemów Ukrainy". W komentarzu w ogóle nie pojawiło się nazwisko Zełenskiego jako zwycięzcy wyborów.