Kosowo jest uważane za najmłodsze państwo Europy, choć nie jest uznawane za niepodległy kraj nawet przez niektórych członków Unii Europejskiej. Obecny konflikt na granicy z Serbią jest o tyle istotny, że sojusznikiem Belgradu jest Rosja, prowadząca obecnie inwazję na Ukrainę. Sprawa Kosowa była także wielokrotnie używana przez rosyjską propagandę w kontekście separatystycznych republik Doniecka i Ługańska. Czy Prisztina postawi na niezależność, czy też stoimy na krawędzi kolejnego konfliktu na Bałkanach?

REKLAMA

Bałkany to miejsce pełne komplikacji. W każdym z krajów dawnej Jugosławii mieszkają przedstawiciele różnych narodowości czy wyznań religijnych. Przeciętny człowiek może się za głowę złapać, gdy musi rozróżnić Bośniaka od Boszniaka, a także pojąć, że Republika Serbska to nie Serbia, a część Bośni i Hercegowiny, premierem Czarnogóry jest Albańczyk, a wicepremierem Chorwacji - Serbka.

W tym środowisku przez lata zrodziły się liczne konflikty, czego najbardziej krwawym przykładem jest rozpad Jugosławii i wojna lat 90. Do dziś w regionie trwają liczne napięcia, niesnaski i walki o wpływy. Najbardziej znaczące zmiany to ogłoszenie niepodległości przez Czarnogórę w 2006 roku i przez Kosowo w 2008. Oba kraje odłączyły się od prawdopodobnie najbardziej konfliktowego "brata" - Serbii.

O ile w przypadku Czarnogóry władze w Belgradzie uznały niepodległość dawnej części składowej swojej federacji (choć było to dotkliwe dla Serbii, np. ze względu na utratę dostępu do morza), tak Kosowo pozostaje terytorium spornym. Serbia uznała, że powstanie nowego, najmłodszego kraju Europy (zamieszkanego w większości przez Albańczyków) było nielegalne. Wspiera ją w tym choćby Rosja. Wciąż wiele krajów na świecie odmawia uznania Kosowa i przekonuje, że z punktu widzenia prawa międzynarodowego jest to część Serbii. Dla niektórych państw jest to decyzja polityczna - na przykład władze Hiszpanii boją się, że jeśli zaakceptują taką "samowolkę" Prisztiny, wówczas będą musiały się zmierzyć z własnymi ruchami separatystycznymi, np. w Katalonii. Podobnymi powodami kierowały się m.in. Gruzja i Cypr.

Sprawa Kosowa jest wykorzystywana także przez Rosjan w obecnym konflikcie z Ukrainą. Moskwa przekonuje, że tak jak Zachód uznał deklarację Prisztiny, tak powinien także zaakceptować proklamację niepodległości przez separatystyczne republiki Doniecka i Ługańska na wschodzie Ukrainy.

Problemy niepodległego Kosowa

Niepodległe Kosowo boryka się z licznymi problemami, takimi jak wysokie bezrobocie czy korupcja. Na jego czele przez lata byli także ludzie o wątpliwej przeszłości i z niskim poparciem społecznym. W 2020 roku były prezydent i premier Hashim Thaçi został oskarżony o zbrodnie wojenne, a wcześniej Rada Europy zarzucała mu sterowanie gangiem odpowiedzialnym za handel ludzkimi organami i narkotykami.

Wciąż nierozwiązana pozostaje kwestia relacji z Serbią. Pojawiły się propozycje kompromisu, w wyniku którego Prisztina oddałaby północne, bardziej "serbskie" części, a w zamian Belgrad uznałby niepodległość okrojonego kraju. Rozmowy są jednak bardzo trudne, gdyż żadna ze stron nie chce ustępować, a w tle wciąż pojawiają się oskarżenia związane z wojną na Bałkanach. Pewnym przełomem miało być utworzenie Wspólnoty Gmin Serbskich, jednak sąd konstytucyjny Kosowa uznał, że narusza ono fundamentalne zasady.

Nie pierwsze starcie o tablice

Obecne spięcie to pewna powtórka z rozrywki. Już we wrześniu 2021 roku Kosowo nakazało, by samochody z serbskimi tablicami rejestracyjnymi wjeżdżające do republiki używały tymczasowych kosowskich oznaczeń, które wydawano za 5 euro. Mniejszość serbska, która najczęściej rejestrowała auta w Serbii, zbuntowała się i zaczęła protestować na przejściach granicznych. Doszło do starć i działań ocierających się o terroryzm, Serbia postawiła wojska w stan gotowości, a włodarze UE, USA i Rosji przetarli przepocone ze stresu czoła chustkami. Po tygodniu doszło do deeskalacji, wprowadzono łagodniejsze zasady, siły specjalne zostały wycofane z granicy, a Belgrad i Prisztina zobowiązały się znaleźć rozwiązanie.

Mija jednak prawie rok, a rozwiązania nie ma. Pod koniec lipca rząd Kosowa ogłosił, że od 1 sierpnia Serbowie, którzy będą chcieli wjechać na sporne terytorium, otrzymają tymczasowe zaświadczenie na okres 90 dni. Ponadto mieszkańcy Kosowa z autami z serbskimi tablicami rejestracyjnymi, będą je musieli zamienić na kosowskie. Według władz chodzi o ok. 10 tys. pojazdów. Prisztina zapowiedziana, że skonfiskuje samochody, które nie zostaną poddane nowemu reżimowi.

Premier Kosowa Albin Kurti zwrócił się do mniejszości po serbsku i wytłumaczył, że ten środek to odpowiedź na działania Belgradu. Według niego, w Serbii od 11 lat działa podobny program wydawania tymczasowych tablic i dokumentów dla mieszkańców Kosowa.

Decyzja oczywiście nie spodobała się ani Serbom w Kosowie, ani władzom w Belgradzie. Szef biura ds. Kosowa Petar Petković oskarżył Prisztinę o chęć wyrugowania serbskich instytucji z kraju. Przekonuje także, że na podstawie porozumienia z 2011 roku kosowscy Serbowie nie powinni musieć zmieniać rejestracji czy dokumentów.

Jeszcze dalej poszedł serbski poseł Władimir Djukanović, który zapowiedział na Twitterze "denazyfikację Bałkanów". Wydaje mi się, że Serbia będzie zmuszona do rozpoczęcia denazyfikacji Bałkanów. Chciałbym się mylić - napisał polityk. Pamiętajmy, że potrzeba "denazyfikacji" była używana jako argumentów Rosji do inwazji na Ukrainę.

. .

adv_djukanovicJuly 31, 2022

Dlaczego w ogóle Kosowo naciska na takie zmiany? Przede wszystkim władze chcą podkreślić swoją niezależność wobec Belgradu, który wciąż uważa region za część swojego kraju.

Po protestach i starciach władze Kosowa ogłosiły odroczenie wejście przepisów w życie o kolejny miesiąc. Serbowie zapowiadają kolejne rozmowy. Prezydent Aleksandar Vučić zapowiedział, że przed nim "najtrudniejsza walka polityczna", ale nie zamierza "skapitulować" i dodał, że "Serbia wygra".

Chińskie tło

Komentatorzy wskazują, że eskalacja obywa się także na tle zaostrzenia stosunków amerykańsko-chińskich w związku z możliwą wizytą przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi na Tajwanie, który Pekin uważają za swoje terytorium. Chiny i Serbia mają bliskie stosunki gospodarcze oraz wojskowe. W kwietniu Państwo Środka dostarczyło swojemu bałkańskiemu sojusznikowi systemu rakiet przeciwlotniczych HQ-22, przeciwko czemu protestował Waszyngton.

USA także tradycyjnie popierają Kosowo. To w tym kraju istnieje jedna z największych co do wielkości amerykańska baza wojskowa w Europie.