Ciała dwóch ostatnich poszukiwanych osób wydobyli ratownicy z ruin hotelu Rigopiano w Abruzji w środkowych Włoszech. W poprzednią środę, po serii wstrząsów sejsmicznych, na hotel zeszła lawina. Ostateczny bilans tragedii to 29 zabitych. 9 osób zdołano uratować spod gruzów, dwie inne ocaliło to, że w momencie zejścia lawiny przebywały poza budynkiem.

REKLAMA

Na liście osób uznanych za zaginione po katastrofie nie ma już nikogo. Tym samym ratownicy zakończyli najważniejszy etap akcji, czyli poszukiwania zasypanych ludzi.

Prace przy ruinach hotelu Rigopiano prowadziło ponad dwieście osób, wśród nich strażacy i ratownicy górscy.

Akcja trwała 7 dni. W pierwszych 50 godzinach spod gruzów wydobyto 9 żywych osób, w tym czworo dzieci. Rodzice dwóch chłopców zginęli.

Prokuratura z Pescary, prowadząca śledztwo ws. katastrofy, poinformowała, że niektórzy z zasypanych ludzi zginęli zmiażdżeni przez fragmenty zawalonej konstrukcji hotelu, inni zmarli w rezultacie kilku przyczyn jednocześnie: zmiażdżenia, wychłodzenia organizmu i uduszenia. Nie ma przypadków, w których wyłączną przyczyną śmierci było wychłodzenie - podała jedna z prokuratorów, oddalając tym samym hipotezę, że niektóre ofiary zmarły z zimna, oczekując na ratunek, który przyszedł z opóźnieniem.

Dyskusja na temat opóźnienia akcji ratunkowej trwa na łamach włoskiej prasy. Od pierwszego sygnału o tym, że w górach runął hotel zasypany przez lawinę, jaki otrzymały władze regionalne w Pescarze, do wysłania na pomoc ekip ratunkowych minęły dwie i pół godziny. Jak podało "Corriere della Sera", władze tłumaczą to chaosem po trzęsieniu ziemi, które wywołało lawinę.

Śledczy przejęli dokumentację lokalnych władz i elektroniczne zapisy, co pozwoli odtworzyć proces podejmowania decyzji o wysłaniu pomocy do odciętego od świata hotelu.

(e)