Lokalne komisje wyborcze w Moskwie rejestrujące kandydatów na wrześniowe wybory do rady miejskiej stolicy poinformowały we wtorek, że nie dopuściły do wyborów przedstawicieli opozycji, m.in.: Lubow Sobol, Dmitrija Gudkowa, Iwana Żdanowa i Siergieja Mitrochina.

REKLAMA

Komisje w większości wypadków uznały, że w podpisach wyborców złożonych pod kandydaturami opozycjonistów są nieprawidłowości i że odsetek takich zakwestionowanych podpisów przewyższa dozwolone 10 procent. Oznacza to, że działacze opozycji nie zostaną zarejestrowani jako kandydaci w wyborach.

Do walki o mandaty radnych opozycja antykremlowska wystawiła blisko 20 kandydatów w różnych okręgach wyborczych stolicy. Nie tworzyli oni jednego frontu, a reprezentowali trzy grupy opozycji: działaczy skupionych wokół byłego parlamentarzysty Dmitrija Gudkowa, współpracowników Aleksieja Nawalnego (to m.in.: Sobol i Żdanow) i Siergieja Mitrochina, założyciela partii Jabłoko i szefa jej moskiewskiego oddziału.

Sam Mitrochin, który niegdyś zasiadał w radzie miejskiej Moskwy, został wykluczony we wtorek z wyborów. Taką samą decyzję lokalne komisje wyborcze podjęły w odniesieniu do innych znanych opozycjonistów: Giennadija Gudkowa (ojca Dmitrija), Konstantina Janauskasa, Julii Galaminej, Aleksandra Sołowiowa. Wcześniej, w poniedziałek, z wyborów wyeliminowany został Ilja Jaszyn, dawny współpracownik Borysa Niemcowa, a obecnie burmistrz jednej z dzielnic Moskwy.

Zarejestrowanych zostało sześciu kandydatów startujących jako niezależni: rzecznik praw dziecka w Moskwie Jewgienij Bunimowicz, poparci przez Jabłoko: Maksim Krugłow i Daria Biesiedina, współpracownik Dmitrija Gudkowa - Dmitrij Kłoczkow i popierani przez partię komunistyczną: Roman Juneman i Siergiej Cukasow.

Galamina, Gudkow, Janauskas i Sobol poinformowali we wtorek, że komisje wyborcze odmówiły wysłuchania ich kontrargumentów bądź dyskusji na ich temat i rozpatrzenia dowodów na to, że zakwestionowane podpisy są prawdziwe. Działacze już w niedzielę wezwali swych zwolenników do udziału w codziennych wieczornych wiecach z żądaniami dopuszczenia opozycji do wyborów. Akcja ta odbyła się również we wtorek i przebiegła spokojnie.

Choć demonstracje nie są liczne - gromadzą około tysiąca osób - to nigdy wcześniej wybory do rady miejskiej Moskwy nie były powodem protestów ulicznych. Wśród politologów i komentatorów nie brak głosów, że wykluczanie opozycjonistów z wyborów - choć ich szanse różnie oceniano - zaszkodzi wizerunkowi władz. Już teraz opozycji udało się przyciągnąć uwagę do eliminowania jej z wyborów zaplanowanych na 8 września.

Na 20 lipca opozycja zapowiedziała demonstrację na Prospekcie Sacharowa i uzyskała na nią zgodę władz miejskich.

W przeszłości opozycja antykremlowska odnotowywała w Moskwie sukcesy. W 2013 roku Aleksiej Nawalny wziął udział w wyborach mera, zdobywając ponad 27 proc. głosów i zajmując drugie miejsce. W 2017 roku około 250 kandydatów opozycji zdobyło mandaty radnych dzielnic; Jabłoko zdobyło wówczas 12 proc. głosów i uplasowało się na drugim miejscu za rządzącą Jedną Rosją (3/4 głosów). Wrześniowe wybory odbędą się w czasie, gdy poparcie dla rządzącej Jednej Rosji systematycznie spada, sięgając poziomu najniższego od kilkunastu lat.