Premier Ukrainy Wiktor Janukowycz zaapelował do Unii Europejskiej i Rosji o pośrednictwo w uregulowaniu kryzysu politycznego w swoim kraju. Krok szefa rządu spowodowało zwolnienie przez prezydenta Wiktora Juszczenkę kolejnego, trzeciego już sędziego trybunału konstytucyjnego.

REKLAMA

Janukowycz wskazał, że podpisane wcześniej przez Juszczenkę dwa dekrety o przedterminowych wyborach arlamentarnych, "które doprowadziły do zablokowania działalności władzy prawodawczej,

otwarte naciski na sędziów Sądu Konstytucyjnego oraz zwalnianie

sędziów doprowadziły do ostrego kryzysu politycznego i konfliktu

społecznego" na Ukrainie.

Zdaniem premiera, działania prezydenta naruszają główne zasady

demokracji. Janukowycz zaapelował w związku z tym do krajów sąsiadujących z Ukrainą, państw UE i Rosji o niezwłoczne włączenie się do negocjacji w celu uregulowania kryzysu.

Dalsze utrzymywanie neutralnego stanowiska przez naszych

strategicznych partnerów nie sprzyja rozwiązaniu konfliktu

politycznego i tylko dodaje prezydentowi pewności w jego

sprzecznych z prawem działaniach - oświadczył Janukowycz.

Kryzys polityczny na Ukrainie wybuchł na początku kwietnia, kiedy

Juszczenko rozwiązał parlament i wyznaczył nowe wybory. Miały się one odbyć w końcu maja. Koalicja Partii Regionów Ukrainy,

socjalistów i komunistów, uznając dekret prezydenta za sprzeczny z konstytucją, skierowała sprawę dekretu do trybunału konstytucyjnego.

25 kwietnia Juszczenko niespodziewanie ogłosił nowy dekret,

wyznaczający datę wyborów na 24 czerwca. Kilka dni później zwolnił dwóch sędziów Sądu Konstytucyjnego. Zdaniem komentatorów i koalicji premiera Janukowycza, celem tych kroków było sparaliżowanie prac sądu.

Popierająca Juszczenkę opozycja twierdziła w tym czasie, że Sąd

uchwali orzeczenie niekorzystne dla głowy państwa; argumentowano, że większość sędziów otrzymała nominacje z poparcia ugrupowań koalicyjnych.

W piątek, po trwającym ponad miesiąc kryzysie, Juszczenko i 

Janukowycz ogłosili, że jedynym sposobem ustabilizowania sytuacji w kraju są jednak wcześniejsze wybory parlamentarne.

Politycy powołali grupę roboczą, mającą przygotować grunt prawny

do wyborów. Trwające prawie tydzień posiedzenia nie przyniosły

żadnych efektów.

Opozycja i koalicja spierają się na temat daty wyborów. Prezydent i opozycja utrzymują, że powinno do nich dojść jeszcze w lipcu. Koalicja chce, by wybory odbyły się dopiero jesienią.