Wczoraj wieczorem zostały wstrzymane izraelskie dostawy paliwa do stacji benzynowych na terenie Autonomii Palestyńskiej. Zdaniem obserwatorów dodatkowo pogłębi to kryzys ekonomiczny na terenach palestyńskich.

REKLAMA

Formalnie dostawy wstrzymano z powodu zaległych rachunków, które nie zostały pokryte przez władze Autonomii. Faktycznie krok ten został odebrany w Ramalli jako kolejna sankcja, nakładana przez izraelskie władze na rząd palestyński, kierowany przez radykałów z Hamasu.

Od samego rana przed stacjami ustawiały się długie kolejki Palestyńczyków, chcących napełnić baki zanim zabraknie paliwa. Izrael już w lutym - po wyborczym zwycięstwie Hamasu w styczniu - wstrzymał transfer gotówki do Autonomii - 55 mln USD miesięcznie - należnej z tytułu porozumień celnych. W praktyce oznaczało to, że Autonomii zabrakło pieniędzy na wypłaty pensji dla swych urzędników. Pomoc dla władz Hamasu wstrzymały też USA i Unia Europejska.

We wtorek sankcje jednak złagodzono. Tzw. kwartet madrycki - ONZ, UE, USA i Rosja - zaaprobował tymczasowy program pomocy dla Autonomii Palestyńskiej, który przewiduje finansowanie potrzeb Autonomii z pominięciem rządu Hamasu. Warunkiem wznowienia pełnej pomocy jest zaaprobowanie przez nowe władze Autonomii wcześniejszych porozumień bliskowschodnich i uznanie przez nie Izraela.

Ostatnie tygodnie przyniosły wyraźne pogłębienie kryzysu w Autonomii - urzędnicy palestyńscy od dwóch miesięcy nie otrzymują płac, w szpitalach brakuje leków, szwankują dostawy żywności.

Władze Autonomii zabiegają o pomoc krajów regionu - jak do tej pory jednak państwa arabskie zadeklarowały pomoc o łącznej wartości 70 mln dol., co stanowi kroplę w morzu potrzeb palestyńskich. Jak pisze Associated Press, sumy te pozostają zamrożone na koncie w bankach w Egipcie, który ugiął się pod presją USA zakazując bankom transferu pieniędzy na palestyńskie konta.