Scotland Yard bada ślad irlandzki w śledztwie dotyczącym kopert z ładunkami zapalającymi, które wysłano wczoraj na adresy dwóch londyńskich portów lotniczych i stacji kolejowej.

REKLAMA

Pakunki wysłane zostały w takich samych kopertach, miały na sobie znaczki irlandzkie i nadano je z Dublina. Mogły być dziełem dysydenckiego ugrupowania Irlandzkiej Amii Republikańskiej, które domaga się zjednoczenia Zielonej Wyspy, lub przeciwników brexitu. W przypadku braku porozumienia z Brukselą dojdzie bowiem do utworzenia fizycznej, unijnej granicy między Republiką a brytyjskim Ulsterem. To byłoby pogwałceniem procesu pokojowego, który położył kres bratobójczym walkom protestów i katolików w Irlandii Północnej.

Wielkopiątkowe Porozumienie

Podpisane w 1998 roku porozumienie zlikwidowało fizyczne kontrole na granicy miedzy północą a południem wyspy. Umożliwiło także utworzenie parlamentu w Belfaście. W rządzie Irlandii Północnej zasiedli wówczas byli paramilitaryści z nacjonalistycznych ugrupowań (IRA) i zagorzali zwolennicy związku Ulsteru z koroną.

Dotychczasowi wrogowie zaczęli wspólnie decydować o przyszłości prowincji. Od tego czasu, na ulicach irlandzkich miast zapanował spokój - przestali ginąć ludzie, a trzydziestoletnia kampania przemocy przeszła do historii.

Szczęście w nieszczęściu

Ładunki przesłane na adresy portów lotniczych Heathrow i City oraz stacji klejowej Waterloo były prymitywne. Nie spowodowały poważnych eksplozji, zaledwie nadpalenie samych pakunków. Mimo to do akcji wkroczyli policyjni saperzy i eksperci z jednostek antyterrorystycznych. Zdaniem komentatorów niebezpieczne przesyłki mogą być ostrzeżeniem dla polityków przed pochopnym traktowaniem brexitu i jego istotnego wpływu na przyszłość Irlandii.

Izba Gmin na zagłosować nad ostatecznym porozumieniem z Brukselą najpóźniej 12 marca.