Nawet jedna trzecia interwencji karetek pogotowia na Ibizie skupia się na nocnych klubach, wypełnionych ludźmi odurzonymi narkotykami. Służby ratunkowe ostrzegają, że grozi im załamanie, z powodu tak częstych wyjazdów do klubowiczów, co znacząco ogranicza mieszkańcom wyspy korzystenie z ich usług.

REKLAMA

O sprawie informuje brytyjski dziennik "The Guardian".

Ibizie grozi załamanie? Ratownicy mają dość

Gazeta podkreśla, że sytuacja na wyspie powoli wymyka się spod kontroli.

Rozgoryczenia nie kryje prezes lokalnego związku zawodowego służby zdrowia Jose Manuel Maroto. To niewyobrażalne, że biznesy generujące milionowe zyski nie są w stanie zapewnić prywatnej obsługi medycznej, a cała odpowiedzialność spada na publiczne służby - grzmi Maroto.

Jak tłumaczy, kluby są zobowiązane do zatrudniania pielęgniarek i personelu medycznego, lecz nie do zapewniania im karetek. W efekcie mieszkańcy wyspy są skazani na gorszy dostęp do medyków. Karetki pogotowia stoją głównie pod klubami wypełnionymi ludźmi odurzonymi narkotykami.

Apel ratowników do właścicieli klubów

Związek zawodowy pracowników służby zdrowia wzywa właścicieli klubów na Ibizie do zawierania umów na prywatne usługi pogotowia ratunkowego.

Ibiza to prawdziwa mekka imprezowiczów. Trend ten utrzymuje się już od lat 80. Od tego czasu na wyspie powstało dziesiątek lokali, które przyciągają klubowiczów z całego świata. Jak podkreśla gazeta, "narkotyki stały się ważną częścią turystycznej gospodarki Ibizy".

Badanie opublikowane w czasopiśmie "European Psychiatry" wykazało, że w latach 2010-2016 na Ibizie odnotowano 58 zgonów związanych z narkotykami, przy czym największą liczbę, bo aż 36 procent, odnotowano wśród młodych Brytyjczyków.