Hiszpańska policja zatrzymała w Elche dwóch Polaków. Są oni podejrzani o śmiertelne pobicie dwóch Niemców. Mundurowi przez 20 godzin oblegali dom, w którym zabarykadowali się polscy obywatele.

REKLAMA

  • Najnowsze informacje z kraju i ze świata na rmf24.pl.

Do dramatycznych wydarzeń doszło w Elche, 230-tysięcznym mieście położonym między Murcją a Alicante.

Trzej Niemcy zostali pobici w poniedziałek, 22 grudnia. Według mediów, mężczyźni weszli do jednej z willi w Elche należącej do ich znajomego. Mężczyzna poprosił ich o sprawdzenie swojej nieruchomości, bo obawiał się, że budynek został nielegalnie zajęty - pisze "El Pais".

Na miejscu Niemcy zastali dwóch Polaków, którzy brutalnie mieli pobić ich kijami lub innymi tępymi narzędziami.

Dwóch z Niemców zmarło z powodu licznych obrażeń ("El Pais" podkreśla brak dowodów na użycie noży lub broni palnej). Trzeci z nich trafił do szpitala w stanie ciężkim.

Guardia Civil i rozmowy przez tłumacza

Policję powiadomił sąsiad, który zauważył, jak sprawcy próbują wynieść ciała i załadować je do samochodu - podaje serwis Euronews.

Budynek, w którym zabarykadowali się dwaj Polacy, został w poniedziałek wieczorem otoczony przez policję. Na miejsce wysłano m.in. specjalistyczną jednostkę Guardia Civil.

Przedstawiciele służb podjęli negocjacje z podejrzanymi. Brał w nich udział tłumacz. Ostatecznie około godz. 14 we wtorek, czyli po 20 godzinach oblegania, służby wkroczyły do środka i zatrzymały dwóch podejrzanych.

Według jednego ze źródeł, na miejscu znaleziono również ranną kobietę.

Polacy znani policji

Dwaj napastnicy byli już wcześniej notowani - zwraca uwagę "El Pais". Zatrzymano ich m.in.za "zakłócanie porządku i napaści" na osoby trzecie. Zostali aresztowani 15 dni temu za wtargnięcie na teren tego samego domu w Elche.

Burmistrz Elche, Pablo Ruz, oświadczył na konferencji prasowej na miejscu zdarzenia, że podejrzani byli już trzykrotnie aresztowani za usiłowanie zajęcia nieruchomości.

Źródła zaznajomione ze sprawą potwierdzają, że ofiary nie pracowały dla firmy zajmującej się eksmisjami, na razie wykluczono możliwość, że były to porachunki gangów - czytamy w "El Pais".