Około 10 tys. ludzi, którzy w tym roku spędzili wakacje na kempingu w amerykańskim Parku Narodowym Yosemite, jest narażonych na ryzyko choroby wywoływanej przez niebezpieczny wirus - poinformowały służby epidemiologiczne w USA. Dotychczas z jego powodu zmarły dwie osoby.

REKLAMA

Zobacz również:

Specjaliści z Centrum Zapobiegania i Zwalczania Chorób (CDC) zalecili badania laboratoryjne pacjentom, u których wystąpią objawy choroby płuc, w rzeczywistości reprezentujące hantawirusowy zespół płucny (HPS). Ich zdaniem na ryzyko narażone są osoby, które przebywały na terenie kalifornijskiego parku między czerwcem a sierpniem.

Dotychczas z powodu pojawienia się HPS w Yosemite zmarło dwóch ludzi. Kolejnych czterech zachorowało, ale przeżyło. CDC informuje też o kolejnych podejrzanych przypadkach. Źródłem wirusa są żyjące w parku gryzonie, m.in. myszaki leśne. Nie zanotowano przypadku przenoszenia się choroby z człowieka na człowieka.

Na początku przypomina grypę

Władze parku podały, że skontaktowały się z około 3 tys. grup wycieczkowych, które mieszkały w namiotach kempingowych od połowy czerwca i zaleciły im natychmiastową wizytę u lekarza, jeśli wystąpią objawy hantawirusa. W pierwszej chwili swymi objawami przypomina on grypę; symptomy to ból głowy, gorączka, bóle mięśni, krótki oddech i kaszel. Z czasem może doprowadzić do poważnych komplikacji układu oddechowego i śmierci.

Według CDC, okres rozwoju choroby trwa zazwyczaj od dwóch do czterech tygodni od zarażenia, bywa jednak krótszy i dłuższy. Nieco ponad 1/3 przypadków zarażenia wirusem jest śmiertelna. Choć nie ma na razie leku na hantawirusa, szybkie wykrycie go poprzez badanie krwi może uratować życie.