Saperzy rozbroili w niedzielę we Frankfurcie nad Menem ważącą 1,8 tony brytyjską bombę lotniczą z czasów II wojny światowej. Po odtransportowaniu niewybuchu blisko 70 tys. osób, które musiały opuścić zagrożoną strefę, będzie mogło wrócić do domów.

REKLAMA

Akcja unieszkodliwiania niewybuchu, wyznaczona na godz. 12, rozpoczęła się z dwuipółgodzinnym opóźnieniem. Część mieszkańców dzielnicy Westend, gdzie na początku tygodnia na terenie kampusu uniwersyteckiego znaleziono bombę, nie zastosowała się do polecania opuszczenia strefy. Wobec pojedynczych osób policja musiała zastosować środki przymusu. Jedną osobę zatrzymano.

Szef frankfurckiej straży pożarnej Reinhard Ries powiedział, że postawę niektórych ludzi można nazwać "mieszanką ignorancji i głupoty".

Dopiero przed godz. 14.30 saperzy przystąpili do pracy. Zdalnie sterowany demontaż trzech zapalników w bombie zawierającej 1,4 tony materiału wybuchowego trwał cztery i pół godziny. Do całkowitego unieszkodliwienia niewybuchu konieczne były dodatkowe działania - podała agencja dpa.

Niemieckie media nazwały ewakuację poprzedzającą unieszkodliwienie niewybuchu największą akcją tego rodzaju w powojennej historii Niemiec. Ewakuacja objęła blisko 70 tys. osób przebywających w promieniu 1,5 km od miejsca znalezienia bomby. Niewybuch leżał od czasów wojny pod budynkiem, który obecnie podczas prac modernizacyjnych zburzono.

Ewakuowano m.in. pacjentów dwóch szpitali, w tym kliniki położniczej, pensjonariuszy kilku domów spokojnej starości, komendę policji i siedzibę telewizji publicznej.

Osoby, które nie mogły opuścić zagrożonego terenu o własnych siłach, odtransportowano w bezpieczne miejsce. Władze miasta zapewniły osobom, które nie mogły przenieść się na czas akcji do rodzin lub znajomych, miejsca zakwaterowania w miejskiej hali.