Niecodzienny proces ruszył we Francji. 51-letnia kobieta oskarżona jest o pięć napadów na banki, w których pomagał jej niepełnoletni syn. Funkcjonariuszom wyjaśniała, że chciała "zemścić się na bankierach i francuskim państwie". Była właścicielka małego przedsiębiorstwa w Lotaryngii zapewniła także, że w czasie napadów nie zrobiła nikomu krzywdy i starała się zachowywać kulturalnie.

REKLAMA

Wchodząc do banków z pistoletem gazowym zawsze mówiła "dzień dobry". Nosiła perukę i przeciwsłoneczne okulary. Samochód, którym uciekała, kierował jej niepełnoletni syn. W sumie zrabowała, po obu stronach francusko-niemieckiej granicy, blisko 200 tys. euro. Grozi jej kara do dwudziestu lat wiezienia, a jej synowi dziesięć lat.

Oskarżona próbowała tłumaczyć, że została skrzywdzona przez banki. Kiedy jej firma odzieżowa przynosiła zyski, była zawsze traktowana przez bankierów z jak największym szacunkiem, a kiedy jej sklepy zaczęły bankrutować odmówiono jej kredytu.