We Florencji i Mediolanie Włosi protestowali w sobotę przeciwko premierowi Silvio Berlusconiemu, uwikłanemu w skandal obyczajowy i objętemu śledztwem w sprawie prostytucji w jego domu. "L'Italia non e un bordello" (Włochy to nie burdel) - takie hasło otwierało pochód trzech tysięcy osób, który przeszedł florenckimi ulicami.

REKLAMA

Inicjatorami protestu w tym mieście byli rodzice, którzy umówili się za pośrednictwem portalu społecznościowego Facebook. Podobnie jak podczas manifestacji 29 stycznia kobiety miały w rękach patelnie i garnki, w które uderzały drewnianymi łyżkami. Przybyli też działacze i sympatycy partii lewicowych, ale - zgodnie z wymogiem demonstracji, mającej charakter obywatelskiego protestu - bez sztandarów i logo swych ugrupowań.

W hali sportowo-koncertowej w Mediolanie odbył się z kolei wiec ruchu Wolność i Sprawiedliwość, którego honorowym prezesem jest były przewodniczący włoskiego Trybunału Konstytucyjnego Gustavo Zagrebelsky. Była to, jak podkreślono, pierwsza wielka manifestacja intelektualistów przeciwko Silvio Berlusconiemu, którą wokół hali na ustawionych telebimach obserwowały tłumy ludzi.

Jednym z mówców był pisarz Umberto Eco. Jak można być rządzonym przez schizofrenika? - pytał. Szefa rządu nazwał "satyrem". Eco wyraził też opinię, że włoskiego premiera i prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka "łączy jedna przywara: nie chcą odejść".

30-letni autor bestsellerowej powieści "Gomorra" Roberto Saviano powiedział zaś: Są Włochy, które mają prawo i obowiązek wystąpić i zabrać głos; Włochy, które wierzą w zasady, w praworządność, które wierzą to, że nie jest normalne mieć premiera, który w szponach starczej obsesji seksualnej płaci nieletnim, oszukuje państwo i ucieka przed sędziami. To nieprawda, że Berlusconi robi to, co wszyscy chcieliby robić - dodał Saviano, nawołując do sprzeciwu wobec wizerunku Włoch jako kraju "ujarzmionego i skorumpowanego".