Obniżka stóp procentowych w USA uratowała wczoraj światowe giełdy przed dalszymi spadkami. WIG wzrósł o 1,8 procent, a indeks największych spółek WIG20 o 1,6 procent.

REKLAMA

Na GPW sesja była jednak bardzo nerwowa. Notowania otwarły się co prawda na plusie, ale w ciągu dnia inwestorzy zaczęli sprzedawać akcje i indeksy znów zaczęły pikować. Tak było do godziny 14, gdy wystrzeliły w górę po decyzji Amerykańskiego Banku Rrezerw o obniżeniu stopy procentowej.

Reagując na wydarzenia na rynkach finansowych FED obniżył stopy procentowe do 5,75 procent. Stopy pozostaną na takim poziomie, dopóki Rada Rezerwy Federalnej nie oceni, że płynność na rynkach finansowych poprawiła się w wystarczającym stopniu. Ponadto FED zdecydował zasilić gospodarkę Stanów Zjednoczonych strumieniem 17 mld dolarów.

Na taki krok entuzjastycznie zareagowała Wall Street. Indeks największych amerykańskich spółek Dow Jones zyskał aż

233,30 pkt. (1,82) i zakończył dzień na poziomie 13.079,08 pkt.

Standard & Poor's 500 wzrósł o 34,65 pkt. (2,46 proc.), do

1.445,92 pkt. Technologiczny Nasdaq zyskał 53,96 pkt. (2,20 proc.) i wyniósł na koniec dnia 2.505,03 pkt.

Analitycy nie są jednak zgodni, czy to już koniec spadków na giełdach. Najgorsze co prawda już za nami. W tej chwili sytuacja powinna się powoli uspokajać - ocenia Marek Zuber z Internetowego Domu Maklerskiego. Marek Juraś z Banku Zachodniego WBK przewiduje, że to jednak nie koniec korekty: Ten okres niepewności pewnie jeszcze potrwa jakiś czas, więc prawdopodobnie ceny będą niższe w ciągu najbliższego miesiąca, czy dwóch. Natomiast do końca roku sporą cześć z tych strat, które inwestorzy ponieśli w ciągu ostatnich kilku tygodni, uda się odrobić. Dzisiejsza sesja pokazała jak bardzo nasz parkiet jest czuły na ruchy za oceanem. Na szczęście amerykańska giełda zaczęła swą sesję od sporych wzrostów.

Giełdowy kryzys zaczął się miesiąc temu. Okazało się, że niektóre banki mają kłopoty z odzyskaniem kredytów hipotecznych. Walcząc z inflacją, Bank Centralny musiał wielokrotnie podnosić stopy procentowe. Skutkiem był tak drastyczny wzrost cen kredytów, że co dziesiąty Amerykanin przestał sobie radzić z ich spłatą. Akcje najpierw spadły w Stanach Zjednoczonych, potem kryzys dosięgnął Europę i Azję.