Kilkudziesięciu terrorystów i kilkusetset zakładników zamkniętych w wielkim gmachu - to sytuacja niespotykana w historii terroryzmu i walki z nim. Polskie teatry nie są przygotowane na wypadek działań terrorystycznych - mówi Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu. Taka sytuacja panuje jednak w całej Europie.

REKLAMA

Jest to zjawisko nowe w światowym życiu teatralnym. W takiej sytuacji, gdybym był na miejscu, podjąłbym się osobistej pertraktacji. Tutaj trzeba działać osobiście i absolutnie panować nad sytuacją. Czekanie na cokolwiek może się skończyć katastrofą - mówi Sławomir Pietras.

Dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu dodaje, że teraz zapewne wraz z dyrektorami innych największych polskich teatrów podjęte zostaną działania, aby widz wchodząc do teatru oddalił od siebie myśl, że może się coś zdarzyć.

W Wiedniu tylko raz do roku, zawsze w Tłusty Czwartek bal w operze odbywa się pod ścisłym nadzorem policji. Budynek jest wtedy otaczany w promieniu kilometra, ale ze względu na demonstracje młodzieży, protestującej przeciwko „próżniaczej klasie bogaczy”.

Żaden z wiedeńskich teatrów, oper czy operetek nie ma stałych zabezpieczeń antyterrorystycznych.

W Paryżu tuż po zamachach z 11 września wejścia do wszystkich gmachów użyteczności publicznej były pilnie strzeżone. Z czasem jednak kontrole stały się coraz słabsze. Teraz już nikt nikogo nie sprawdza nawet w największych teatrach Francji.

W Londynie nawet po 11 września nie wprowadzono specjalnych środków bezpieczeństwa. Porządku pilnują normalni pracownicy, a jedyną umundurowaną w teatrach osobą jest dyżurny strażnik.

09:00