„James Foley jeździł do najmroczniejszych miejsc, by zapalać światło prawdy. Nic nie mogło go powstrzymać od dzielenia się ze światem tym, co naprawdę działo się na liniach frontu w Iraku, Afganistanie czy podczas walk z dyktaturą w Libii. To samo chciał robić w Syrii. Był śmiały i mężny” – pisze w specjalnym oświadczeniu wydanym po zamordowaniu amerykańskiego dziennikarza Sekretarz Stanu USA John Kerry. „Żaden zamaskowany tchórz nie może odebrać nam dziedzictwa tego odważnego Amerykanina, który swoim życiem pokazywał, co znaczy być dziennikarzem” - podkreśla.

REKLAMA

Kerry wspomina, że rodzinę Jamesa Foleya poznał jeszcze za czasów, gdy sam był senatorem. Foley był wtedy przetrzymywany przez libijskie władze, a jego rodzina robiła wszystko, by go uwolnić. Wtedy udało się tego dokonać. Fakt, że ten młody dziennikarz znów znajdzie się w podobnej sytuacji było praktycznie niewyobrażalne. Nie da się wyrazić tego, jak bardzo wszyscy chcieliśmy, by ostatnie wydarzenia skończyły się szczęśliwym powrotem Foleya do rodziny - podkreśla polityk. Dodaje, że zarówno on, jak i wszyscy jego bliscy, którzy poznali rodzinę zamordowanego dziennikarza, są załamani jej tragedią. Nie ma słów, które oddałyby nasze współczucie, naszą rozpacz i nasz gniew - stwierdza.

Na świecie jest zło i kolejny raz musimy stanąć z nim twarzą w twarz. Jest odrażające, dzikie, niewytłumaczalne, nihilistyczne i bezwartościowe. Ma ono twarz Państwa Islamskiego - podkreśla Kerry.

Cały świat jest oburzony zamordowaniem Jamesa Foleya. Wszyscy będziemy modlić się za tych, którzy go kochali. Wszyscy czujemy ból i opłakujemy jego śmierć - powiedział prezydent USA Barack Obama. Zapowiedział, że USA będą robić wszystko to, co konieczne, by chronić Amerykanów i wspierać siły irackie walczące z grupami ekstremistów, pomimo ich gróźb. Będziemy czujni i nieustępliwi - podkreślił i dodał mówiąc o terrorystach, że "ludzie tacy jak oni w końcu polegną. Polegną, ponieważ przyszłość wygrywają ci, którzy budują a nie niszczą".

James Foley był niezależnym reporterem pracującym m.in. dla portalu internetowego GlobalPost i agencji AFP. Zaginął w listopadzie 2012 roku. Wówczas miał zostać zatrzymany przez uzbrojonych ludzi w prowincji Idlib na północy Syrii.

(MN)