Niemiecka drogówka jest bezradna wobec dyplomatów łamiących przepisy drogowe. W zeszłym roku osoby legitymujące się dokumentami dyplomatycznymi popełniły aż osiem i pół tysiąca wykroczeń. Nie poniosły żadnych konsekwencji, bo chronił je immunitet.

REKLAMA

W samym tylko Berlinie dyplomaci brali w udział w 55 wypadkach drogowych, połowa z kierowców uciekła z miejsca wypadku. Miasto straciło na tym ponad 100 tysięcy euro. Na czele listy dyplomatów – grzeszników znajdują się pracownicy takich ambasad jak Arabia Saudyjska, Rosja, Egipt i Chiny. Wykroczenia w Niemczech uchodzą im na sucho, policja sporządza tylko notatkę i podaje do wiadomości w kraju pochodzenia.

Opinia publiczna z reguły o niczym się nie dowiaduje. Są jednak wyjątki – 5 lat temu prasa doniosła o bułgarskim ambasadorze, który pijany prowadził samochód, a potem w czasie kontroli umyślnie najechał na policjanta. Afera pewnie nie wyszłaby na jaw, gdyby nie fotograf, który przez przypadek robił tam zdjęcia. Niedługo po zdarzeniu bułgarski ambasador opuścił Niemcy.