"Nie popełniłem żadnego przestępstwa" - oświadczył były szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique Strauss-Kahn podczas przesłuchania przed sądem w Lille w związku z zarzutami stręczycielstwa. Dodał, że "przyjęć, w których brał udział, było niewiele" i odbywały się one w dużych odstępach czasowych. Podkreślił również, że nie wiedział, że w imprezach organizowanych m.in. w luksusowych hotelach w Paryżu i Waszyngtonie brały udział prostytutki.

REKLAMA

Strauss-Kahnowi - byłemu socjalistycznemu ministrowi, który uchodził we Francji za faworyta w wyborach prezydenckich w 2012 roku - zarzuca się, że był głównym inicjatorem i beneficjentem "libertyńskich wieczorów". Grozi mu do dziesięciu lat więzienia i kara w wysokości 1,5 mln euro.

Przed dzisiejszą rozprawą doszło do incydentu. Trzy rozebrane do połowy aktywistki feministycznego ruchu Femen rzuciły się na samochód, którym Strauss-Kahn przybył do sądu. Kobiety miały na piersiach napis: "alfonsi, klienci, winny" (ang. pimps, clients, guilty). Zostały zatrzymane przez policję.

Dzień wcześniej była prostytutka Mounia poinformowała sąd, że otrzymała 900 euro od biznesmena Davida Roqueta za - jak jej to wówczas przedstawiono - "małe przyjęcie". Dodała następnie, że na przyjęciu była z jedną osobą. Spytana z kim, odparła: "Z DSK" - od akronimu imienia i nazwiska podsądnego.

Ocenia się, że zeznanie kobiety odegra istotną rolę w procesie, bowiem prokuratura próbuje udowodnić, że Strauss-Kahn wiedział, że zarówno ona, jak i inna kobieta - o imieniu Jade - były prostytutkami.

46-letni Roquet, który był jedną z osób organizujących przyjęcia, zeznał natomiast w poniedziałek, że brał udział w imprezach "w celach zawodowych".

65-letni Strauss-Kahn zasiada na ławie oskarżonych wraz z 13 innymi osobami: m.in. hotelarzem, policjantem, adwokatem, biznesmenami, a nawet sutenerem.

Obrońcy byłego szefa MFW utrzymują, że nie wiedział on, iż kobiety, które spotykał na organizowanych przez siatkę przyjęciach, były prostytutkami. Twierdzą też, że Strauss-Kahn nie był głównym organizatorem tych imprez.

Sędziowie śledczy ustalili jednak, że DSK nie mógł nie wiedzieć, iż kobiety, które są mu przedstawiane podczas przyjęć, są opłacanymi prostytutkami, a także że spotkania te organizowane są specjalnie dla niego. Według nich, to właśnie Francuz był "królem imprezy". Miał on też udostępniać na te przyjęcia swoje wynajęte mieszkanie.

Afera hotelu Carlton (siatka stręczycieli miała siedzibę właśnie w hotelu Carlton w Lille) została ujawniona pod koniec 2011 roku, gdy policja zatrzymała w Belgii jednego z domniemanych szefów tej siatki, właściciela domów publicznych Dominique'a Alderweirelda. W trakcie śledztwa przesłuchiwane osoby podały nazwisko Strauss-Kahna jako jednego z uczestników "libertyńskich wieczorów" w Lille, Paryżu, Tours (w środkowej części kraju) i Waszyngtonie, gdzie mieści się siedziba MFW.

Wybuch afery zbiegł się w czasie z innym incydentem z DSK w roli głównej. W 2011 roku Strauss-Kahn został zatrzymany w Nowym Jorku pod zarzutem napaści seksualnej na hotelową pokojówkę. W wyniku afery stracił stanowisko szefa MFW, szansę ubiegania się o fotel prezydenta Francji i pozycję jednej z najbardziej wpływowych osób na świecie. Pod koniec 2012 roku zawarł z pokojówką ugodę, na mocy której wypłacił jej 1,5 mln dolarów odszkodowania.

Po powrocie do Francji Strauss-Kahn rozwiódł się z żoną, dziennikarką Anne Sinclair, poznał nową partnerkę i obecnie robi karierę w sektorze prywatnym.

(edbie)