​Dochód z niedzielnych wizyt we włoskich muzeach i wielu innych centrach kultury będzie przeznaczony na odbudowę zniszczonych w trzęsieniu ziemi miejscowości. Do udziału w akcji zachęcał Włochów minister ds. dóbr kultury i turystyki Dario Franceschini.

REKLAMA

Jego zdaniem wizyta tego dnia w muzeum jest "prawdziwą oznaką solidarności" z ofiarami. Z kolei włoski dziennik "La Stampa" nazywa niedzielę "dniem sztuki dla sztuki i solidarności z ofiarami trzęsienia ziemi".

W środę nad ranem wstrząs sejsmiczny o sile 6,2 w skali Richtera nawiedził środkową część kraju. Najciężej dotknięte zostały miejscowości na styku regionów Umbria, Lacjum i Marche. W wyniku katastrofy z ziemią zrównanych lub uszkodzonych zostało wiele budynków, także zabytkowych. Według rządowych danych szkody odniosły 293 obiekty kulturalne, w tym wiele kościołów.

Do niedzielnej inicjatywy, nazwanej "museums4italy", oprócz państwowych instytucji kulturalnych przyłączyło się również wiele ośrodków prywatnych.

Na informację o akcji zareagował Sergio Pirozzi, burmistrz miasteczka Amatrice, którego 235 mieszkańców zginęło w tragedii: "Chcemy odbudować Amatrice, by było takie, jak wtedy, gdy jeszcze tu byli. (...) Zabrać się do pracy, dla nich - właśnie to powinniśmy zrobić. To byłby wspaniały sposób, by ich uszczęśliwić. Przez ich poświęcenie jesteśmy im to winni" - mówił w rozmowie z BBC.

Po trzęsieniu ziemi w 2009 r. w L'Aquili, gdzie zginęło 300 osób, władze Włoch były krytykowane za to, że nie zapobiegły śmierci obywateli - zauważa portal BBC. Włoskie miasta historyczne nie podlegają przepisom budowlanym, mającym zapobiec skutkom trzęsień ziemi, a często również nowe budynki nie są zgodne z obowiązującymi regulacjami.

Pirozzi zapowiedział, że nie spocznie, dopóki przepisy budowlane nie zostaną zaostrzone. Wzywał, by "Włochy nie były dobre tylko podczas mistrzostw świata, igrzysk olimpijskich czy w sytuacjach krytycznych, ale by mogły również zapewnić swoim obywatelom możliwie najwyższy poziom bezpieczeństwa".

W tragedii zginęło co najmniej 291 osób. Ok. 2,5 tys. ludzi pozostało bez dachu nad głową.

(abs)