Dopiero za trzecim podejściem udało się wybrać wiceprzewodniczących Europarlamentu. Jednym z czternastu zastępców Martina Schulza został Jacek Protasiewicz. Nastrój konsternacji wśród eurodeputowanych trwa. To był poranek wyborczych cudów w Strasburgu.

REKLAMA
Zobacz również:
  • Ustąpienie ze stanowiska szefa Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka i wybór Martina Schulza oznaczają, że Polska na pewno straci wpływy w europarlamencie. Schulz jest niemieckim politykiem i będzie dbał o interes swojego kraju. A warto pamiętać, że niemieccy eurodeputowani są bardzo zdyscyplinowani i często głosują tak, jak chce tego Berlin - bez względu na przynależność partyjną. więcej

Najpierw z ubiegania się o stanowisko wiceprzewodniczącego zrezygnował jedyny kandydat niezależny, czyli nie uzgodniony przez frakcje. Potem Martin Schulz zaproponował, aby w takim razie skoro na placu boju zostało 14 kandydatów na 14 miejsc, odpuścić sobie w ogóle głosowanie i zaakceptować wybór przez aklamację. Ponieważ niektórzy europarlamentarzyści nie dosłyszeli i zaczęli już procedurę wyborczą. Ostatecznie głosowanie się odbyło.

Pytanie: "co się stało i jakim cudem kandydaci nie otrzymali nawet głosów własnej frakcji?" - pozostało. Jacka Protasiewicza nie poparła wbrew ustaleniom cała partia EPP, do której należy.