Debata tocząca się w Czechach wokół amerykańskich baz coraz częściej jest porównywana do sytuacji, kiedy to Czechy przygotowywały się do wejścia do Unii Europejskiej. Coraz głośniejszą stroną w tej dyskusji jest inicjatywa „Nie dla baz”. Niektórzy jej członkowie twierdzą, że to największy oddolny ruch społeczny od czasów Aksamitnej Rewolucji 1989.

REKLAMA

„Nie dla baz” powstała w lipcu 2006 roku i łączy blisko 50 czeskich i międzynarodowych organizacji walczących przeciwko planom budowy amerykańskich stacji radarowych. Ruchowi zarzuca się, że jest sponsorowany przez postkomunistów, ale nie ulega wątpliwości, że głównie stoi za nim rosnący w siłę w Europie antyamerykanizm. To głównie młodzi ludzie, którzy buntują się przeciwko establishmentowi; krytykują wszystko, co amerykańskie i uważają, że polityka USA doprowadzi do nowego wyścigu zbrojeń i kolejnych wojen.

Amerykanie chcą wybudować swoją radarową bazę w Brdach, wojskowym okręgu, około 70 kilometrów na południowy zachód od Pragi, jako część planu ochrony USA i sojuszników przeciwko możliwym atakom balistycznym przeprowadzanym przez Iran i Północną Koreę.

Pytam się, kto jest naszym wrogiem. Iran, Korea Północna? – mówi z ironią 23-letni student filozofii Jan Majicek, rzecznik „Nie dla baz”. Porównajmy potencjały militarne Ameryki i tych dwóch rzekomych napastników. To jak Goliat i David. Poza tym, Iran handluje z Europą. 20 procent handlu zagranicznego to Unia Europejska. Atak Iranu na Europę to nonsens- dodaje.

Co najmniej 2000 przeciwników projektu amerykańskich baz wzięło udział w ostatnim praskim proteście zorganizowanym przez „Nie dla baz”. W Czechach nawet zwolennicy amerykańskich planów mają wątpliwości: Na razie nie widzę, jakie konkretnie korzyści może nam przynieść ten radar – podkreśla Jiri Peha, doradca byłego prezydenta Vaclava Havla, a obecnie szef New York University w Pradze. Mamy pewne obowiązki w stosunku do naszych sojuszników. Nie mam nic przeciwko amerykańskim instalacjom, pod warunkiem jednak, że będzie to konsultowane ze wszystkimi naszymi przyjaciółmi w Europie i NATO. Unia Europejska i Pakt Północnoatlantycki muszą wyrazić zgodę na ten plan. Tylko wtedy może się to stać elementem całościowego systemu bezpieczeństwa w Europie. Inaczej może dojść do podziału kontynentu. Nie możemy wybierać: Europa albo Stany Zjednoczone - dodaje.

Pojawiają się spiskowe teorie, że w gruncie rzeczy klamka zapadła i że decyzja o instalacji radaru w Czechach i wyrzutni rakiet w Polsce jest już przesądzona. Rzeczywiście, niektórzy ludzie z rządzącej Czechami partii konserwatywnej czasami zachowują się tak, jakby wszystko było już załatwione, a władze miejscowości Jince, nieopodal, której radar ma być zbudowany utrzymują, że jakieś prace budowlane na terenie pobliskiego poligonu są już prowadzone, że to mają być przygotowania do instalacji radaru – mówi Jan Majicek.

Jiri Peha podkreśla: Wielu ludzi podejrzewa, że nawet, jeśli były już jakieś poważne negocjacje między rządem czeskim a administracją amerykańską na temat tarczy, to opinia publiczna nie była o tym informowana. Ludzie są skłonni wierzyć, że coś zostało już przesądzone za zamkniętymi drzwiami. To jest też powód, dla którego niektóre partie w Czechach domagają się narodowego referendum na temat tarczy. Nie mam wątpliwości, że w takim plebiscycie mieszkańcy odrzucą pomysł budowy radaru na naszym terytorium.

Referendum chce też ruch „Nie dla baz”. Jan Majicek nie ukrywa, że radar stał się elementem walki politycznej w Czechach: Ludzie chcą i powinni sami zdecydować czy zgadzają się na amerykańskie bazy, ale władza utrzymuje, że ludzie są głupi, że nie mogą decydować, pełni emocji w tak poważnych, skomplikowanych sprawach. My się z tym nie zgadzamy.

Na narodowe referendum na razie jednak nie ma szans. Musiałby o tym zdecydować parlament, a to jest mało prawdopodobne. Głosowanie odbędzie się natomiast we wsi Trokavec. Wydaje się jednak, że ostatecznie to czeski parlament zdecyduje o losie amerykańskiego radaru. Języczkiem u wagi może być sześcioosobowy klub parlamentarny partii Zielonych, która jest wprawdzie w koalicji rządowej, ale w decydującym głosowaniu nie wyklucza, że opowie się przeciwko tarczy.

Musimy otrzymać gwarancje, że tarcza antyrakietowa będzie zintegrowana z NATO. Jeśli tak się nie stanie, to zagłosujemy w parlamencie przeciwko układowi z USA. Chcemy, żeby bezpieczeństwo Europy zależało od współpracy całego kontynentu, a nie od unilateralnej polityki USA - mówi wiceprezes partii Zielonych Ondrej Liska.

Robert Kalinowski, RMF FM