W Czechach przyznano nagrody za urzędniczy absurd roku. Największym nonsensem okazała się konieczność zapewnienia urzędowi dokumentów dostępnych bez ograniczeń w internecie.

REKLAMA

O przyznaniu tegorocznej antynagrody decydowała grupa ponad trzech tysięcy czeskich przedsiębiorców. Decyzję ogłoszono w Pradze na Placu Wacława.

Pierwsze miejsce przypadło Czeskiemu Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych (CzSSZ) za żądanie wypisu danych z rejestru handlowego, regularnie aktualizowanego w internecie przez ministerstwo finansów. Za tą propozycją głosowało 1800 osób.

Prawo nie mówi jednoznacznie, że trzeba ten wypis przynieść, jednak nakłada na podmiot obowiązek całkowitej współpracy i pomocy urzędowi w czasie kontroli - tłumaczył organizator konkursu Zdeniek Strnad. Strnad dodał, że sprawę tę zgłosił przedsiębiorca, którego wezwano do zakładu ubezpieczeń w ramach kontroli składek ubezpieczeniowych. Musiał przynieść ze sobą wypis z rejestru handlowego, mimo że te dane są dostępne online.

Drugie miejsce w konkursie otrzymał przepis o uwierzytelnianiu autentyczności dokumentów przesyłanych drogą elektroniczną. Urząd nie uważa ich za oryginał, dlatego nakazuje przedsiębiorcom wygenerowanie specjalnego kodu cyfrowego; opłata za uwierzytelnienie jednej strony wynosi 30 koron (5 zł). Tymczasem jeśli dokumenty wysyła się zwykłą pocztą, procedura jest darmowa. Zdaniem organizatorów konkursu dowodzi to, że państwo nie potrafi wykorzystać nowoczesnych technologii, aby ograniczyć koszty biurokracji.

Trzecie miejsce zdobył nakaz uiszczania opłat za korzystanie z dróg przez pojazdy służb zajmujących się utrzymaniem sieci drogowej.

Duże zainteresowanie wzbudziło też rozporządzenie rządu, ustalające firmom terminy malowania.

Obecny na ceremonii przedstawiciel ministerstwa przemysłu i handlu przekazał zebranym obietnicę szefa resortu Martina Kocourka, zgodnie z którą co roku ulegnie likwidacji 30 paragrafów komplikujących życie przedsiębiorcom.

Sam minister przyznał później w radiu, że konkurs na urzędniczy absurd bardzo pomaga w redukcji zbędnych przepisów i zwraca uwagę na najbardziej rażące przypadki.

Urzędniczym absurdem 2009 roku był przepis nakazujący fizjoterapeutom w Czechach posiadanie dwóch wag podłogowych, wielkiego lustra i lodówki.