Bociany, chomiki, buszujący i łososie – to cztery główne kategorie imigrantów w Wielkiej Brytanii. Według Uniwersytetu Surrey ostatnia grupa to osoby, które planują zostać na stałe na Wyspach.

REKLAMA

Uniwersytet Surrey przede wszystkim wydziela pracowników sezonowych, których nazywa „bocianami”. Jest ich 20 procent i przyjeżdżają na kilka miesięcy. To głównie rolnicy i studenci, którzy pracują i oszczędzają zarobione pieniądze. Odbierają wyjazd jako awans finansowy, bo wciąż przeliczają funty na złotówki i porównują zarobki do polskich cen.

Kolejne 20 procent to „chomiki”, czyli zdecydowani na powrót, ale dopiero za kilka lat, kiedy poprawi się sytuacja w Polsce, a oni uzbierają pieniądze na dom, firmę etc. „Chomiki” również mało wydają i dużo pracują. Uświadamiają sobie różnice w kosztach życia, ale nie przejmują się tym, odnosząc zarobki do warunków polskich. Część z nich może pozostać w Wielkiej Brytanii, mimo postanowienia o powrocie.

Z kolei część najliczniejszej grupy – „buszujących”, których jest aż 40 procent – pewnie wróci, chociaż na razie tego nie planują. Nie wiedzą jeszcze, co ze sobą zrobią, dlatego pozostają w kontakcie z oboma krajami.

Wreszcie reszta –„łososie” – zdecydowała już, że do Polski nie wraca. Właśnie w tej grupie panuje pełna świadomość różnicy w kosztach życia codziennego i urządzenia się w Anglii.

80 procent najnowszej emigracji odwiedza Polskę co najmniej raz na cztery miesiące, a prawie połowa – raz na dwa. 70 procent przesyła pieniądze albo myśli o założeniu firmy w Polsce, 30 procent kupiło lub chce kupić nieruchomość. Według Centre of Migration Policy and Society wrócić do Polski chce 40 procent najnowszej emigracji.

Rozwój tanich linii, telekomunikacji, dalszy napływ Polaków na Zachód i wyjazdy mieszkańców zachodu Europy na wschód uświadomiło nam, że tak naprawdę to nie jest emigracja w dawnym znaczeniu. Przenosiny się przecież w obrębie zjednoczonej Europy.