Belgia wciąż nie radzi sobie ze swoją przeszłością kolonialną. Do tej pory Muzeum Afryki, czyli dawne Muzeum Konga nie oddało Republice Konga ani jednego zrabowanego dzieła sztuki – powiedział w rozmowie z naszą korespondentką w Brukseli nowy dyrektor tego muzeum Bart Ouvry.

REKLAMA

Dyrektor zapewnia, że trwają obecnie prace badawcze. Trzeba ustalić, które z eksponatów przechowywanych przez muzeum można zaliczyć do skradzionych lub nabytych przy użyciu przemocy, a które zostały legalnie zakupione. Belgia przyjęła już odpowiednią ustawę, która umożliwi zwrot zagrabionych dzieł. Prace nad restytucją dzieł posuwają się jednak bardzo powoli. Gdy w czerwcu zeszłego roku król Belgów Filip zawiózł do Konga gigantyczną, półtorametrową maskę - zaczęto mówić, że ponad 85 tys. dzieł sztuki powinno zostać oddanych. Bart Ouvry twierdzi jednak, że liczba ta jest o wiele mniejsza.

Weryfikacja trwa. Rzeczywiście kilkaset dzieł zostało skradzionych i staną się one własnością Republiki Konga - mówi dyrektor i tłumaczy, że problem polega na tym, iż w wielu przypadkach nie da się ustalić dokładnych warunków nabycia danego przedmiotu. A przecież wszystkie one zostały nabyte w epoce kolonialnej, która była oparta na przemocy. Ponadto nie ma jeszcze konsensusu w Belgii w sprawie restytucji tych zrabowanych przedmiotów.

Nieoficjalnie jeden z historyków belgijskich, który wolał zachować anonimowość, powiedział RMF FM, że "nie ma gwarancji, iż zostaną one w Kongu należycie zabezpieczane i wystawione".

Oficjalna polityka muzeum sprzyja wysiłkom na rzecz zwrotu zagrabionych dzieł. Muzeum przyzwyczaja nawet zwiedzających (raczej chodzi o samych Belgów), że niektóre dzieła będą musiały wrócić do Konga. Jednym z pierwszych eksponatów, które widzimy wchodząc do muzeum, jest drewniany posąg z początku XIX wieku. Na chroniącej go witrynie widnieje czerwona naklejka. A tabliczka wyjaśnia, że jak wykazały dogłębne badania, figura ta została nabyta "w kontekście przemocy" i należy do "zrabowanych dóbr kulturalnych".

Prawdopodobnie będzie więc jednym z pierwszych eksponatów, który opuści Belgię i wróci do Konga. Nie nastąpi to jednak szybko. Nasi przyjaciele Kongijczycy mówią nam: nie śpieszmy się, zróbmy to dobrze - mówi dyrektor muzeum. Jego zdaniem "nie jest to sprawa, którą da się rozwiązać w ciągu kilku miesięcy".