W Belgii toczy się walka o zielone tereny należące do króla Filipa. Szkoły, a także niektóre partie polityczne, chcą odebrać rodzinie królewskiej część parków.

REKLAMA

Król Filip posiada praktycznie w centrum Brukseli, konkretnie w Laeken, tak olbrzymie tereny, że pomieściłyby one 250 boisk do gry w piłkę nożną. Na razie jednak w piłkę gra tam tylko król ze swoimi synami, czasami uprawia też jogging. Raz do roku - przez trzy tygodnie - można zwiedzać królewskie szklarnie. To jedyny moment, gdy belgijskie społeczeństwo może skorzystać z królewskich ogrodów.

W pozostałe dni teren jest strzeżony i otoczony prawie 6-kilometrowym murem. Politycy argumentują, że na tych terenach mogłoby się bawić więcej dzieci: można byłoby utworzyć tu boisko dla uczniów co najmniej kilku okolicznych szkół.

Jak komentuje dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, sprawa królewskich posiadłości w belgijskiej stolicy jest bardzo upolityczniona, a dobro szkół jest jedynie pretekstem. Antymonarchistyczne, a zarazem separatystyczne partie flamandzkie chcą osłabić pozycję króla Filipa, psując jego wizerunek, ponieważ monarcha uchodzi w Belgii za spoiwo między francuskojęzyczną Walonia a Flandrią: ma niewiele do powiedzenia, a jednak bez niego państwo mogłoby się rozpaść.

(ph)