Włoski producent samochodów sportowych poinformował w poniedziałek wieczorem swoich klientów, że jest szantażowany przez hakerów. Firma przekazała, że z Ferrari skontaktował się podmiot odpowiedzialny za zagrożenie z żądaniem okupu związanym z niektórymi danymi kontaktowymi klientów.

REKLAMA

"Z przykrością informujemy o cyberincydencie w Ferrari, gdzie podmiot stanowiący zagrożenie był w stanie uzyskać dostęp do ograniczonej liczby systemów w naszym środowisku IT" - podał producent samochodów.

Firma poinformowała, że po wpłynięciu żądania okupu rozpoczęto dochodzenie we współpracy z wiodącą globalną firmą zajmującą się cyberbezpieczeństwem. Ponadto poinformowano odpowiednie władze.

"Nie będziemy akceptować żądań okupu, ponieważ zgoda na takie żądania finansowałaby działalność przestępczą i pozwalała sprawcom na kontynuowanie ataków" - dodano w komunikacie.

Ferrari podkreśliło, że cyberatak nie ma "żadnego wpływu na działalność naszej firmy".

Szef firmy Benedetto Vigna w mailu do klientów napisał, że niektóre dane dotyczące klientów zostały narażone, w tym nazwiska, adresy, adresy e-mail i numery telefonów. Spieszył jednak by uspokoić: "Żadne szczegóły płatności i/lub numery kont bankowych i/lub inne wrażliwe informacje o płatnościach ani szczegóły samochodów Ferrari posiadanych lub zamówionych nie zostały skradzione".

W oświadczeniu firmy nie ma wzmianki o tak zwanym ransomware, czyli o oprogramowaniu, które blokuje dostęp do systemu komputerowego lub uniemożliwia odczyt zapisanych w nim danych, a następnie żąda od ofiary okupu za przywrócenie stanu pierwotnego.

Niemiecki dziennik "Bild" przypomina, że w październiku zeszłego roku pojawiły się pogłoski, iż cybergang "RansomEXX" zaatakował Ferrari i umieścił dane w sieci. Mówiło się o siedmiu gigabajtach poufnych dokumentów. Firma zaprzeczyła, że taki atak miał miejsce.