Paliwo z satelity zestrzelonego przez Amerykanów nie stanowi zagrożenia - potwierdza Departament Obrony USA. Po analizie szczątków satelity, Amerykanie są przekonani, iż rakieta trafiła zbiornik z toksycznym paliwem rakietowym - hydrazyną.

REKLAMA

Amerykański uszkodzony satelita szpiegowski został zestrzelony w zeszłym tygodniu z pokładu krążownika rakietowego "Lake Erie".

Przedtem Pentagon mówił jedynie o wysokim stopniu prawdopodobieństwa trafienia zbiornika z hydrazyną.

Wystrzelona z pokładu krążownika rakietowego "Lake Erie" antyrakieta SM-3 trafiła w odległego o 283 kilometry od powierzchni Ziemi satelitę. Krążownik znajdował się wtedy na wodach Oceanu Spokojnego na północny zachód od Hawajów.

Eksperymentalny satelita rozpoznania radarowego NROL-21 krążył wokół Ziemi od 14 grudnia 2006 roku, ale łączność z nim całkowicie utracono w kilka tygodni po starcie. Pentagon podkreślał, że gdyby zrezygnowano z zestrzelenia, systematycznie obniżający swą orbitę satelita wszedłby 6 marca w gęste warstwy atmosfery, a hydrazyna mogłaby zostać rozpylona nad obszarami zamieszkanymi.

Nieoficjalnie spekulowano, że Amerykanie chcieli zniszczyć tego szpiegowskiego satelitę, aby zapobiec dostaniu się go w niepowołane ręce, gdyby spadł na Ziemię w jednym lub kilku

większych kawałkach.

Chiny i Rosja sugerowały też, że w rzeczywistości Amerykanie chcieli przetestować broń przeciwsatelitarną; Waszyngton konsekwentnie zaprzeczał.