Ambasador USA w Libii oraz trzech innych pracowników amerykańskiej placówki dyplomatycznej zginęło we wtorkowym ataku rakietowym na wschodzie kraju w Bengazi. Zamach ostro potępił Barack Obama. Głosy oburzenia płyną z całego świata. Tymczasem talibowie wzywają do zemsty za film ośmieszający Mahometa, który wywołał zamieszki w Bengazi.

REKLAMA

Uzbrojeni manifestanci zaatakowali we wtorek konsulat amerykański w Bengazi na znak protestu wobec filmu, który według nich obraża islam. Jak się okazało we środę, zginął ambasador USA i trzech innych pracowników dyplomacji. Wszyscy zatruli się dymem. Pozostali członkowie personelu zostali ewakuowani; są cali i zdrowi - oświadczył Wanis al-Szaref, libijski wiceminister spraw wewnętrznych, odpowiedzialny za wschodni region kraju. Dodał, że sprawcami ataku byli zwolennicy Muammara Kadafiego, którzy użyli granatników rakietowych.

Demonstranci zaatakowali konsulat

Jak pisze francuska agencja, jeden ze świadków zdarzenia poinformował, że kilkudziesięciu demonstrantów zaatakowało konsulat, po czym go podpaliło. Inny świadek mówił, że słyszał strzały wokół budynku. Dodał, że uzbrojeni mężczyźni zablokowali drogi prowadzące do budynku. Według niego, wśród napastników byli salafici, wyznawcy ruchu postulującego powrót do korzeni islamu.

Agencja Reutera pisze, że przed konsulatem doszło do starć między uzbrojonymi napastnikami a libijskimi siłami bezpieczeństwa. Według przedstawiciela tych sił Abdela-Monena al-Hurra, w stronę konsulatu strzelano z RPG - ręcznych granatników przeciwpancernych.

Przedstawiciel władz libijskich przeprosił USA

Za atak przeprosił Stany Zjednoczone przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Libii Mohammed Megarjef. Przepraszamy Stany Zjednoczone, naród i cały świat za to, co się stało - powiedział Megarjef na konferencji prasowej, transmitowanej na żywo przez telewizję Al-Dżazira.

Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen, który także potępił atak w Bengazi, z uznaniem odniósł się do słów przedstawiciela libijskich władz. Obiecał też współdziałanie: To ważne, że nowa Libia zmierza w stronę pokojowej, bezpiecznej i demokratycznej przyszłości - podkreślił szef NATO.

Obama potępia atak i zaostrza środki bezpieczeństwa

Barack Obama ostro potępił "oburzający atak", w którym w Bengazi zginął ambasador USA w Libii i trzech innych Amerykanów. Prezydent zarządził wzmocnienie środków bezpieczeństwa w placówkach dyplomatycznych USA na całym świecie. Podkreślił, że "choć Stany Zjednoczone odrzucają uwłaczanie przekonaniom religijnym innych, wszyscy musimy wyraźnie przeciwstawić się tego rodzaju bezsensownej przemocy, która pochłonęła życie tych urzędników państwowych". Dodał, że USA będą współpracować z rządem Libii, by postawić przed sądem sprawców ataku.

Zabitego ambasadora Chrisa Stevensa prezydent nazwał "dzielnym i wzorowym przedstawicielem Stanów Zjednoczonych".

"Polska placówka w Libii bezpieczna, nie będzie ewakuacji"

Polskie MSZ nie planuje ewakuacji polskiej placówki dyplomatycznej w Libii - poinformował wiceszef MSZ Jerzy Pomianowski. Nasza placówka w Trypolisie jest bezpieczna. Trypolis jest 1200 km od Bengazi, jest tam zupełnie inna sytuacja polityczna, panuje zupełnie inna atmosfera, a zatem na razie nie ma żadnych przesłanek, żeby myśleć o wycofaniu polskich dyplomatów - powiedział Pomianowski. Jak wyjaśnił, nasza ambasada funkcjonuje od miesięcy w ograniczonym składzie, a polscy dyplomaci są pod ochroną BOR. Poinformował, że wszystkie polskie placówki dyplomatyczne w regionie otrzymały polecenie bieżącego monitorowania sytuacji wokół nich. Dotyczy to przede wszystkim pobliskich zgromadzeń czy manifestacji.

Resort wezwał także stanowczo libijskie władze do zapewnienia właściwej ochrony zagranicznym placówkom dyplomatycznym w Libii i ich personelowi, a także do pojmania i surowego ukarania sprawców zamachu na amerykański konsulat w Bengazi. Pomianowski potępiając zamach stwierdził, że jest absolutnie niedopuszczalne, by ludzie, którzy wykonują na co dzień pracę na rzecz pojednania i współpracy między narodami, padali ofiarą przejawów nienawiści. MSZ złożyło w komunikacie wyrazy głębokiego współczucia i solidarności amerykańskim władzom i rodzinom tragicznie zmarłych.

Demonstracja w Kairze

We wtorek tłum około dwóch tysięcy Egipcjan demonstrował przed ambasadą USA w Kairze, gdy egipskie media poinformowały o nakręconym w Stanach Zjednoczonych filmie, obrażającym proroka Mahometa. Kilkadziesiąt osób sforsowało mur otaczający amerykańską placówkę dyplomatyczną i wdarło się na dziedziniec. Ściągnęli flagę USA i zastąpili ją czarną flagą z islamskim wyznaniem wiary: "Nie ma Boga nad Allacha, a Mahomet jest jego prorokiem".

Premier Egiptu Hiszam Kandil powiedział w środę jednak, że nie należy obwiniać rządu USA za wyprodukowany w tym kraju obraźliwy film o proroku Mahomecie i potępił demonstracje przed ambasadą. To, co wydarzyło się przed ambasadą USA w Kairze, jest godne pożałowania, nie ma usprawiedliwienia i jest odrzucane przez wszystkich Egipcjan, zwłaszcza że twórcy tego słabego filmu nie mają powiązań z rządem USA - oświadczył Kandil. Jednocześnie władze Egiptu "apelują do amerykańskiego rządu, by zajął zdecydowane stanowisko wobec twórców filmu w ramach prawa międzynarodowego, które za przestępstwo uznaje wszelkie akty prowadzące do konfliktów na tle rasy, koloru skóry czy religii".

W Afganistanie zablokowano YouTube, do zemsty za film wezwali talibowie

Rząd Afganistanu zablokował w środę dostęp do serwisu YouTube, by uniemożliwić użytkownikom w tym kraju oglądanie obraźliwego dla islamu filmu. Serwis został odblokowany, gdy usunięto "kontrowersyjne nagranie", ale był niedostępny przez około 90 minut.

Prezydent Hamid Karzaj powiedział o twórcach filmu, że dopuścili się "diabelskiego aktu", i podkreślił, że wolność słowa nie pozwala na obrażanie islamu.

Talibowie tymczasem wezwali w środę Afgańczyków do walki ze Stanami Zjednoczonymi i zachęcili do dokonania "zemsty" na żołnierzach amerykańskich z powodu zrealizowanego w USA obrazoburczego filmu o proroku Mahomecie.

Islamski Emirat Afganistanu wezwał przywódców religijnych z całego kraju do gruntownego informowania muzułmanów o nieludzkich uczynkach Amerykanów - oświadczyli talibowie, używając swojej nazwy państwa afgańskiego.

Przeciwko ośmieszającemu nagraniu wystąpili Tunezyjczycy

Film obrażający Mahometa wywołał także falę protestów w Tunezji. W środę, w pobliżu ambasady USA w Tunisie, zgromadziło się około 200 osób. Uczestnicy demonstracji obrzucili policjantów kamieniami, podpalili flagę USA i skandowali hasła: "Obama, jesteśmy tu dla triumfu islamu" oraz "Mahomet jest panem stworzenia". Ponadto manifestanci wbili w ziemię przed ambasadą czarny sztandar "bojowników dżihadu".

Policja użyła gazu łzawiącego i strzelała w powietrze gumowymi pociskami, by rozproszyć tłum.